Spontanicznie
rozgarniajac mgły rękoma ciche fale
biegąc przed siebie na oślep poprzez ciszy
zakręty
gubiąc słowa ciężkie od nogości
niewypowiedziane
rozkrzyczane ponad horyzontem złotą linią
kreślone
rozrzucając śmiechu nuty po pięciolinii
dnia
słonecznych promieni tańcem wypełnionego
rozrywając powietrza tchnienie na
strzępy
opowieści niedopowiedzianej w dzikim
biegu
w lustrze czystością wody wypełnionym po
krańce
odbijając marzenia niedościgłe w locie
zatraconym
ponad błękitu taflą ponad chmur prostotą
poza blaskiem gwiazd wieczornych pozostając
zamykając w deszczu kropli zimne myśli od
gniewu
łagodnością wypełniając każde uderzenie o
parapet
i śniąc bez końca na jawie bezkształtnej
tak żyć do granic wszelkiego zatracenia
Komentarze (1)
taka wizja współczesno-romantyczna...pięknie
....pozdrawiam