Stadnina koni przy drodze...
Od zagrody do zagrody
Prosto - w prawo, prosto - w prawo
tyle mają tu swobody ile
w lunaparku objazdowym
Karuzelą spętane konie plastikowe
Wiatr grzyw rozczesać nie zdążył
A już wolności kres - zagrody drągi
Zwolnić każą biegu... A tak by pragnęły
Biec do tchu utraty, bez cugli, bez celu
Przystają na chwilę, patrzą tęsknym
wzrokiem
Na drogę ruchliwą całkiem niedaleko
Bez początku, końca droga im się zdaje
Rumaki stalowe tam gonią się wzajem
Chrapiąc wydechami i rżąc klaksonami
Na harleyach dżokeje w skóry ubierani
Łza się kręci wielka w końskim smutnym oku
Ach, się wyrwać z niewoli i w rumaków
tłoku
Biec, choćby nie wygrać, ale stanąć w
szranki
Dobiec gdzie noce gwiaździste i rześkie
poranki
Gdzie zagród żadnych ni granic nikt im nie
wyznaczy
Czy sens ich niewoli ktoś im wytłumaczy?
Hmmm...Basiu Twoja Paula prosiła o coś o koniach albo o motorach.... Naprawdę nie umiałem sie zdecydować....
Komentarze (1)
Janku:) dziękuję za przypomnienie i powrót do
.......... hmmmm
to już 10 lat?????
niemożliwe, aż 10 i tylko dziesięć:) i ileż wydarzeń w
tym czasie.
To było taaaaaaak dawno, a ja nie miałam zielonego
pojęcia o pisaniu, a Paula? Nastolatka.
Przypomnij mi o tym za następne 10 lat.
To dzięki Tobie i przez Ciebie zaczęła się moja zabawa
na Beju:)
Dziękuję Przyjacielu:)