stalownia
wiersz dydykuję najbardziej pogodnej osobie a która jest dla mnie ważna, mojej babci
patrzę i czerpię ciemność na oślep
pędzącego tłoku
tworzę siłę woli hart mięśni i odczuć
stalowni
gdzie liny przemysłowe zwoje poskręcanych
nerwów
w bolesnym ciągu tworzą zrozumienie
dla mas rozgrzanej słomianym zapałem
surowizny
naoliwiam się bezmiarem życia
w świecie zaprogramowanym i nieustannym
gdzie ci ag cyfr i znaczeń wyrokuje istotę
o kształcie człowieka
tak dziwnym jak układ scalony
i zrozumiałym jak impuls elektryczny
tworzę wiarę z starych zardzewiałych i
pomarszczonych prętów
czując ślad czasu wcale nie łatwiejszego
gdzie wartość nie ulegała dewaluacji a stal
była stalą
po której szynach dobiegały końca głosy
starej niemieckiej szkoły
z czasem się psuję
zwłaszcza wtedy gdy się bezgłośnie zacinam
i krwawię jak tylko krwawić może maszyna
wierząc że czas pracy i walki jak
świetność powróci
na wszelki wypadek
i przeciwko giętkiej stali jak chińska
masówka
jeszcze jeden głos o prawo do
reinkarnacji
z góry przepraszam za błędy jeśli się w utworze pojawiły. dla niewiedzących, od kilku tygodni jestem osobą niedowidzącą.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.