Stolik
Ona jest jak stolik. Przy mnie stoi, gdy
jest dobrze, jest blisko kiedy boli.
Praktyczny i podręczny, a jak może mnie
odciążyć nawet wdzięczny. Bo uwielbia
przecież brać na siebie problemów
ciężar...Zawsze pasuje do pokoju - w miarę
potrzeb poszerza się i zwęża. I kolory
zmienia - w zależności od nastroju.
Mijają dni i lata, a ja wciąż coś nowego na
blat stawiam. Często zabrudzę, jeszcze
częściej smugi zostawiam. Rzadko go
czyszczę, bo nie chce mi się zbytnio
męczyć. I nie doceniam go, bo ze zwykłego
lenistwa nie chce mi się mu odwdzięczyć.
Nie raz, opierałem się o niego, jak o ramię
najsolidniejszej poręczy. Teraz...wyniosłem
go na strych, gdzie stoi wśród sieci
pajęczych. W lekkim zapomnieniu, z
powierzchnią zakurzoną, co niegdyś lśniła -
jak w zwierciadle oko kochanki brązowe. Bo
w mym domu ktoś nieco inny obecnie mieszka,
przeszłość zakrył zasłoną, meble wstawił
nowe. Są jednak rzeczy, takie jak ten
stolik pozostawiony na strychu. Choć czas
je odebrał, kochasz je i myślisz o nich -
tylko, że po cichu.
- dla maseło
Komentarze (1)
zaskoczyłeś mnie porównaniem - zdecydowanie pozytywnie
mnie zaskoczyłeś, nieźle :)