Strachy. Proza poetycka.
Po drodze do odległej miejscowości trzeba
było
przejść przez niewielki lasek o którym
opowiadano
niesamowite historie. Że widziano białą
zjawę ukazującą
się w blasku księżyca, która wydawała
żałosne jęki.
Osoba, która ją widziała niedługo potem
odchodziła
z tego świata. Idąc tym laskiem, miało się
wrażenie,
że za każdym krzakiem czai się biała zjawa
gotowa
się ukazać. Wszystko wydawało się
złowrogie
nawet kawałek kory brzozowej porwany przez
wiatr
i ciskany po szeleszczących liściach,
przeciągły jęk
dwóch starych gałęzi ocierających się o
siebie
czy latające w ciemności nietoperze
wywoływały
uczucie panicznego strachu. Tak było, gdy
zapadał
wczesny zmierzch, ale gdy nastawał łagodny,
słoneczny
poranek ze śpiewem ptaków duchy
odchodziły
do tajemniczej krainy cieni.
Tessa50
Komentarze (7)
Umiesz zbudować napięcie i odpowiedni klimat grozy :)
Pozdrawiam ciepło :)
I odtąd mówi się "strachy na lachy"... (z
przymrużeniem oka)
Też znam taka opowieść , jak straszyło w lasku. Nigdy
wieczorem tam nie poszedłem hii.
Przywołałaś mi wspomnienia swoim wierszem
Pozdrawiam
prawdziwy horror ,który zaczyna się od zmierzchu brr
nie chodź tam sama bo cię muma zje
zdecydowanie poranek jest sympatyczniejsz......
...ładnie opisałaś tajemniczy lasek pełen grozy, ja
jednak wolę go o poranku pełnym słońca i śpiewem
ptaków...pozdrawiam serdecznie :)
wyobraźnią malowane fantastyczne zjawy i obrazy nie
zamazał czas....