stronice zmięte codziennością
Cicho rozlewa się po ulicy
blask srebrnego dotyku...
w pewnym zapomnianym miejscu
siadam pod dębem
wyciągam kilka stronic zmiętych
codziennością
i ołówkiem próbuję kolorować
istnienie...
dzwonek rozbrzmiał w drzwiach sklepu
zagubionych chwil
szaroskrzydły kupuje ołówek ...
Komentarze (13)
Istnienie kolorowane ołówkiem i tak pozostanie szare,
trzeba kupić kredki :)
Wiersz smutny ale niezwykłe piękny.
Pozdrawiam serdecznie :)
Wiersz smutny, zatrzymujący... Pozdrawiam serdecznie
+++
Zatrzymuje...
Jest magia. Kolorowanie ołówkiem świadczy o silnej
woli i ogromnej wyobraźni.
Pozdrawiam
Bez dwóch pierwszych.
I bez wielokropków (trzeci błędnie zapisany).
Druga strofa - magiczna.
Pozdrawiam.
Ładnie tu. A szaroskrzydly to intrygujący beel.
Witaj Szary.
Podoba się bardzo klimat, jaki stworzyłeś w wierszu.
Serdecznie pozdrawiam.:)
Niestety, monotonia codzienności potrafi wprowadzić w
niezbyt lubiany nastrój,któremu samotność również
niestety nie sprzyja.
Pozdrawiam.
Marek
Pozwolę sobie za Annna2. Bardzo fajnie stworzony
klimat. Ukłony dla Autora :-)
Sklepy cynamonowe, listy do przyjaciół. Brunona
Schulz'a.
Ten klimat, czas i ludzie.
Tego już nie ma.
Dobry wiersz.
Wiem - to był sklep cynamonowy, a Ty byłeś w
sanatorium pod klepsydrą.
Pozdrawiam i polecam piosenkę "Jak Bruno Schulz"
zespołu Akurat.
Pozdrawiam :)
może to sa kredki?
Tak sobie myślę, że ten ołówek zmienia życie
szaroskrzydłemu,
z pewnością nie jest szary...
Dobrej nocy życzę, podoba mi się wiersz:)