Styl
Na pewno, też macie taką historię
Z dalekiej bądź bliskiej przeszłości
W szkolnej klasie jest zawsze, taki
ancymon
pechowiec
którego zawsze łapią
Oto - wszyscy na dziedzińcu rozwalają
śnieżnego bałwana
bo z profilu przypomina Adama
Mickiewicza
- On zostaje ukarany
Wszyscy grają w piłkę
- Za zbitą szybę płaci jego mama
Albo dla żartów całujemy
przecudną pierś
"Wolności" z reprodukcji Delacroix'a
Kogo łapie dyrektor?
Oczywiście jego
Jego - czyli mnie
. . .
Wiecie co mi powiedział wtedy
zatroskany dyrektor?
Drogi Adamie, można łobuzować
Można
ale trzeba mieć styl
Trzeba mieć styl - inaczej
nic z ciebie nie będzie
. . .
"Bo jeśli, jeżeli - książki palą
Wkrótce zaczną palić ludzi"
Ale niektórzy piszą takie książki
co palą oczy
I co wtedy?
A to - to już kwestia stylu
Dramaturg August Strindberg był wulgarny
Podobno używał zwrotów - "wypędzluj sobie
pochwę"
Kiedy pokłócił się z żoną
A Jose Bergoglio - nie
Jose nigdy by tak, nie powiedział
Nawet kiedy grał w piłkę, w slumsach
Buenos Aires
I chłopaki krzyczeli za nim - "pata
dura"
Czyli: "Ej, koślawa noga!"
To może walnął w nosa
Ale tak nie mówił: "E,e - sami
wypędzlujcie
sobie buzie"
Nie mówił - bo taki miał styl
Taki już był
Czyli
stylem Augusta była ekstremalna ekspresja i
prawda?
A stylem Jurka - "bliskość, współczucie i
czułość"?
No, pewnie nie do końca
Ale coś w tym stylu...
I ja także, chciałbym mieć swój styl
I żeby to było trochę opętania i trochę
czułości
Dlatego pokochałem Jana Brzechwę
Ja od razu odgadłem
Że napisana w 1939 roku - "Kaczka
Dziwaczka"
Jest o Adolfie Hitlerze
I taki styl, by mi pasował
By obśmiać i zmiażdżyć krwawego
dyktatora
I dzieciom dać radość - jednocześnie
I do tego mnie prowadź
Panie
Do tego niech mnie prowadzi
"gzygzakowaty życia szlak"
A od "tupania wierszy"
Niech - "zadudni niebieska tancbuda"
I Potęgowa samotna
I Potęgowa samotna...
Komentarze (30)
Powiem za Wandą Kosmą :-) Bo Potęgowa wpływa na wątek
Brzechwy, na szczęście :-) A takie mniej więcej zdanie
Steda jest jak dla mnie w temacie: "Wyszło na moje i
to jest zawsze lepiej, choćby było najgorzej." Niskie
ukłony dla świetnego Autora :-)
Jestem na urlopie i dlatego jeszcze nie śpię,
rozumiem reakcję,
powinnam, ale nie znałam tego tekstu, stąd moje durne
życzenia tupania, mylnie tę tancbudę zdefiniowałam,
zatem proszę o wybaczenie, oczywiście, że nikomu nie
życzę, by już w niej tupał, ale miłego lata, owszem.
Lecę w sen i sorry za gafę...
Dokładnie o to chodziło, o taką irracjonalną wizję -
która wytworzyła się "niby? W głowie Brzechwy.
Brawo;;!
Czuły - oczywiście!
przepraszam :)
Adamie Czuly,
ponieważ wygląda mi na to, że się nie zrozumieliśmy,
spróbuję teraz wyjaśnić moje intencje.
Dzisiaj rano, przed lekturą Twojego tekstu natrafiłam
na felieton opublikowany w Neue Zürcher Zeitung.
Tematem jest zaślepienie nazimem w czasach władzy
Hitlera.
Otóż, pielęgniaraka Erna Flegel (1911-2006) w
ostatnich latach wojny pracowała w pogotowiu
Kancelarii Rzeszy.
30 listopada 1945 roku była przesłuchiwana przez
Amerykanów.
Raport z tego przesłuchania znajduje się w National
Archives in Washington.
Na okładce dokumentu widnieje adnotacja, że Erna
Flegel, choć nigdy nie należała do partii, do końca
była fanatyczną wielbicielką Hitlera.
We wspomnianym przeze mnie felietonie zacytowano
fragmenty
wypowiedzi Erny Flegel.
Oto jedna z nich, która mną wstrząsnęła...:
"Wenn Hitler im Raum war, füllte er mit seiner
Persönlichkeit den
ganzen Raum – man sah nur ihn, neben ihm gab es nichts
anderes.
Es waren seine Augen, die so faszinierend wirkten; es
war unmöglich, sich von seinen Augen abzuwenden."
Tłumaczenie : Kiedy Hitler był w pomieszczeniu, jego
osobowość
wypełniała całe pomieszczenie - widziało się tylko
jego, obok niego nie było nic innego. To były jego
oczy, które miały tak fascynujące działanie; było
niemożliwością oderwać od nich wzroku"
Czytałam ten fragment kilka razy, nie mogąc uwierzyć,
że to prawda.
Jak to możliwe, ze kobieta, w dodatku wykonująca zawód
pielegniarki, nie widziała w Hitlerze potwora... nawet
w obliczu pewnego już upadku "imperium"
faszystowskiego?
W jakiś czas potem przeczytałam (co za przypadek!)
Twój tekst, a w nim fragment z kaczką dziwaczką... I
nagle, oczami wyobraźni zobaczyłam Hitlera (z jego
diabolicznym wzrokiem i błazeńskim wąsem), na głowie
którego widniał czub, przewiązany kokardą...
Oczywiście ten mój karykaturalny obrazek nie zmieni
faktów ani osobowości Hitlera, ale mnie przyniósł...
dziką satysfakcję (!)
Rozumiesz?
link do felietonu:
https://www.nzz.ch/feuilleton/erna-flegel-eine-kranken
schwester-berichtet-ueber-hitler-ld.1632737?
Serdeczności :)
Zapomniałam napisać, że test bardzo dobry, ale to
oczywiste, msz...
https://www.youtube.com/watch?v=CKsBgeWSSeY
No, tak nie dość, że kaczka to jeszcze i aligator :)
Dobrego wieczoru Wam :)
Dla wiersza duży punkt!
Grażynka, Adolf nie żyje -ale jego aligator przeżył -
wyobrażasz sobie -:)
Coś ostatnio dudnili w internecie, że znaleźli
wariancję w Nilu -:))
pozdrowionka dla autora wiersza, i ciebie
wolnyduchu-:)
P.S Faktycznie Adolf był potworem,
a taki z Kaczki dziwaczki,
to już wyjątkowym potworem,
zatem nic dziwnego, że go nie pozdrawiasz, Autorze,
bez obawy on już znika :)
Aha, Marcin Szencer - rządzi!!!
Aha, Marcin Szencer - rządzi!!!
Bardzo wszystkim dziękuję i pozdrawiam.
A Adolfa - nie.
No niestety - nie.
Bardzo dobry i ciekawy tekst, który przywołuje
wspomnienia.
Styl też. Ale chyba najważniejsze mieć coś do
przekazania. I Ty to masz. Czytałem z ciekawością,
choć nie zastanawiałem się specjalnie nad stylem.
Moja pamięć właśnie wywołała cudne ilustracje Jana
Marcina Szancera, które towarzyszyły wierszom
wielkiego Jana Brzechwy.
kaczka dziwaczka (Hitler) z kokardą na czubku - bomba!
:))
Gratuluję Autorowi odmienności, talentu i "trzeciego
oka" :)