Świtem, zmierzchem
Em...
kiedyś zapamiętałeś
kolor moich oczu w rozkwicie dnia
bez cienia co o zmroku
dobiera się do bezdna źrenic
możesz opowiedzieć światu
o moich palcach przyrośniętych do bólu
łodygami pierwszych roślin
ponad granicą możliwości
a moja skóra
jaka jest dotykana południowym wiatrem
i o czym milczy otulona tobą
w satynie ciążącej bardziej niż ołów
brzaskiem
strach zawsze opada
na ledwie przebudzoną
powiekę dnia
ból milknie
czasem odchodzi w snach
świtem przypomni
o wychowaniu do samotności
o zmierzchu
patrzę nieruchomo
jak nierówno dzielisz bycie
między bliskość i dalekość
03.01.2012r.
Komentarze (5)
Niezwykła metaforyka i dużo emocji.
Odbieram ten wiersz jako obraz stanu duchowego
zawieszenia uczuć , ma w sobie coś poruszającego:)
Hmmm... piękny wiersz, pełen smutku. Zatrzymałam
się... Pozdrawiam serdecznie:)
" a moja skora...i o czym milczy otulona
tobą"Przepiękny,wzruszający wiersz.Szczęśliwego
Nowego Roku kochanie!+++
+
:))