Szczyt mojego ja
Co mam więcej powiedzieć?
Kiedy pada deszcz, tak cicho uderzając o
parapet
Zaczynam chwiać się na czubku swojego
'ja'
Powoli przyzwyczajam się do uczucia
spadania
Strachu nie czuję przed ogarniającym mnie
mrokiem
Wiem, że to sie już nigdy nie zmieni, że
tak będzie
Czekam od lat na zmianę na lepsze- nie
nadeszła
Moje łzy zlewają się z potokami kropli na
szybie
Szczyt mojego 'ja' chyli się ku upadkowi
kolejny raz
Lecz wiem, że na pomoc liczyć nie mogę
niczyją
Bezdomny żal zamieszkał gdzieś w głebi
mnie
Odbijam się w szkle nasiąkniętym łzami
ludzi
Które wchłonął wiatr i powiódł je do
chmur
Zatrzymał je tam i uwolnił ich od nadmiaru
cierpień
Ja za dużo łez wylałam, mój wiatr nie był w
stanie
Zabrać ze sobą rzeki gorących, słonych
łez
Szczyt mojego 'ja' upadł z cichym
krzykiem
Ucieka z niego oddech odpijający się na
oknie
Łzy przestały płynąć choć na szybie wciąż
są
Zamglone oczy, rozmazane w strugach
deszczu
Choć patrzę za okno, upadł szczyt mojego
'ja'
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.