Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj
Więcej wierszy na temat: Technologia

Szef kuchni - poleca...

felieton. konsumencka recenzyjka - proza


To było... - jakoś wczoraj, czy może dwa dni – przed...
- Pojechaliśmy ze Sławkiem... - odebrać – a wlaściwie – przywiźć z Konwisarskiej – wystwiony na ulicę tapczczanik. - Po bliższym obejrzeniu stwierdziłem, że będzie – w sam raz: jak znalazł... (- tapczanik!) - a w zasadzie – jego dla mnie istota – idealna do mojej uzywanej i – wciąz w dobrym stanie skrzyni - cudowna tapicerka z secesyjnym wzorem... z obrysami -- stylizowanych i - kojarzących się kwiatowo - pieknych lisci. – Całość - w rozmaitych tonacjach brązów. - (- jak dla mnie...) -Cacuszko! (w bardzo dobrym stanie) - i nie koniecznie dla ubogich.
Poniewaz – dzień – aktywnie rozpoczęty w południe – był pomyślny – poszlismy na obiadek.
Sławek – według własnego smaku – poprosil o de volaille. - Rzeczywiscie – wyglądał zachęcająco: – zołcisty... - swirzutenki. Na talerzu – bylo obficie – i smacznie. Slawek nie komentowal – jednak wrażenie miałem, że zagadnięty wcześnie kucharz (przy barszczyku z uszkami - bezposrednio przed pojechaniem po "tapczanik"), że kuchrz - nie skłamał... - gdy wyraził sie jak poeta – znawca słowa – i jak kucharz - zawca kulinariów, "z masełkiem... – powinien rozpływać się w ustach."
Bo... - kto – jak kto? - jesli nie kucharz? - i kto ma go zrozumiec – jak nie – konsument... - lub poeta. - Bo – jeśli nie konsument? - to kto?..

Tak więc... - gdy usłyszałem.... -masełko – rozplynęło mi się w ustach – i dlatego – zachęciłem i tak zdecydowanego Sławka. Wydaje mi się jednak, ze kucharz - zagadnięty przypadkiem – nie opowiedział do końca - na wyrazone przeze mnie wątpliwosci - gdy usiłowałem dociec czegoś i ująć to słowem... - bo nie byłym do końca pewien... - "czy to - będzie "TO!"?" - Poźniej dopiero - uprzytomniłem sobie... że pytałem o jakieś jego "przesmażenie", (o dewolaja - jakiegoś na miękko - czy na twardo) - gdy po prostu - (zdarzyło mi się kiedyś) – i dlatego usiłowalem dociec - bo zapraszałem Sławka - i dowiedzieć się, czy dewolaj – nie będzie stanowczo zbyt twardy – czyli – w istocie – wysuszony... - bo i takie doświadczenie – niestety małem... (- konsumując) - nadmiernie długo - niezabezpieczonego - czy moze – po prostu – wymagającego leciutkiego... - odświerzenia - niepotrzebnie starzejacego się – "dewolaja".

- Dobrze jest – widzieć własnymi oczami -wybór dań - jednak – także dobrze jest – jeść niewyschnięte nadmiernie – i - co zdarzylo mi się - jeden raz... - chyba coś - zbyt dlugo - zdecydowanie i długo - pozostające przestygnięte.

Moje zamówione z wielu znanych mi powodów -pierozki (głownie dlatego, ze znane mi) - zawsze - zdecydowanie - "bezpieczne" – no cóż – były nadmiernie i niepotrzebnie – lekko zimne, mimo, że takie - we włściwym przeciez pojemniku – zdecydowanie być nie musiały. - z duszoną cebulką - przygotowaną w słodkawej nucie.
- Zapropnowanych jakoś dwuznacznie - czy 'dwuznacznie zachęcająco' buraczków lub koleslawa - mimo propozycji – odmówiłem... (– dziekując) – pani, która od dwoch lat – uparcie sprawdza moje "podstawy inteligenckie oraz kategorię ludzką" – a takze (- niestety) - nakłuwając - moje kulinarne upodobania - wiedzę i niewiedzę... - i odpornosc na głupotę, nie do końca ukrywaną kpinę – i "prieżdie wsiemu" – na lekceważace – obrażanie klienta ( bo – jakiego dla niej "gościa" - nawet przypadkowego "gościa") - który - " z natury – urodzony prostakiem" – ma łyknąć – to i takie - jakie ona zechce mu wcisnąć – nizaleznie od ewentualnego pytania co do któregoś z dań – proponowanych ponoć – i do wyboru... i mogacych być przygotowanych – rozmaicie. k
Kurczak zresztą (- zwykle "u chiśnskich wietnamczykow") - zawsze - i z całym zapewnieniem - sprzedawany jest 'w pieciu smakach" - niezaleznie od tego, z czego jest ten kurczak - i jaki ma smak.
- A - i owszem - moze być pięć smakow - pięc pysznosci - ale - o tym - kucharz z tego baru (- ani moze nawet jego prawdziwy prowadzący "przedsiębiorca") - zwykle nie ma zielonego pojęcia - lub - jedynie ze slyszenia - czyli - czysto - teoretycznie. - I wie o tym - każdy - kto kosztował - z prawdziwej chińskiej kuchni - tez zankomitej - starej - według wzorów i smakow (tych samych) - wciąz pozostających - istniejąych takze wśród nich - mimo nieistnienia Cesarza Chin.
No cóz – "panienka"... - co najmniej od minionej wiosny (wczesniej – długi czas - nie zaglądałem - bo i nie stać mnie...) - ma dziwne upodobanie ( a może przypadłość) – do odpowiadania – wyłącznie w zaleznie od swojego chumoru lub stosownie do stopnia aktualnej "ignorancji" - i ignorowania określonego klienta, leciuto tylko – tak w sam raz – aby odczuć jednak... - jej wyzszość - chyba z racji "dysponownia" jedzeniem - lekiej pogardy (nieukrywanej czasem) – i lekceważenia... - może jedynie do mnie – chyba jednak głównie – jej wlasnej newiedzy i pomyłkowo chyba wykonnywanej pracy – lub po prostu – z życiowgo przymusu – bo – "chciałaby..." – ale częgos zupełnie innego. No cóż – powołanie – jak i poczucie powołania – nie zawsze udaje się spełnić. - Tak czy siak – mam wrazenie – ze mną – nieco widocznie – "odrobinę" conajmniej... – pogardza - jako konsumującemu - czasami - (niestety - tylko czasami...) w zwykłym - bistro. - Moze z powodu - czasami... - dawanych napiwków – na ktore ona – zdecydowanie nie zasługuje... - Tak więc – przynajmniej mnie... – niegdyś – bywającego (takze z kimś) - kazdego dnia – obsluguje - czasami... - tylko czasami rodzajowo - nieuczciwie i - to takze bywa - lekceważaco...

Jednak - Sławek – otrzymał to – czego chciał - i czego słusznie chyba oczekiwał... - Zjadł zapetytem i chyba musiał być rzeczywiscie - z obiadu - i po obiedzie - zadowolony. - Zaproponwa lody. - Tuz obok – na miejscu, gdzie lody sprzedają mlodziutkie dziewczyny (miłe i młode Panie) - z uszanowanem!.. – zatrudniane w tej samej firmie – dla obsługi – sprzedaży – i ku zadowoleniu klijetów .

– Ku zadowoleniu...

(- nas) - miejscowych - (głównie, ale nie tylko z osiedla).
- Tak samo – jak dla zadowolenia nas - (ale i zatrudnionych pracowników) – jest przeciez - z całym szerokim wyborem - tenże - z lodami... - "Słony Migdał".

Dziewczyny (- od czasu startu z lodami - przed kilku laty) - były i są! – z czasem bywaja znajome... - i - czasami tak myslę... - po prostu - lub - wręcz!... - wakacjowe!: (- usmiechnięte - świerzo upiecznone maturzystki – lub młodziutkie studentki.) - Wszystkie – takie, że... – ach! - zupełnie jak 40 lat temu... - w lodziarni w Bukownie (a jedna... (- a moze - dwie? - trzy? - no... - ups!) (- dajmy spokój! - bo stary jestem) – jak ta sprzed lat – ta sliczna... - i cudownie opalona i usmiechnięta – poznana na wakacjach... przed laty - na polu namiotowym – w Ustce.)

- To było bardzo dawno, ale - wakacyjne przygody... - to się pamięta.
- Dziewczęta – przyjęte - - jakby naturalnie chętne do dobrej – czasami z koniecznosci do wytężonej pracy - czasami traktowanej jako wakacyjna przygoda - czasami - będącej początkiem czegoś bardziej nastałe - czyli - po prostu - czasami - na dłużej. –
tak bywa wszędzie - a czasami - takze w gastronomii - np, w gastronomii wiekszej - gdy pora kawiarnianych czy restauracjnych ogrodków. - Miłe i młode... (ekspedientki?) - przyjazne.. - i bez nieptrzebnych - "zbytecznosci: - czarne maseczki... (od których przecież czasami musimy odpocząc) - a nad nimi - one - kazda z nich... z oczami - właśnie... - uśmiechniętymi - i otwartymi szeroko – na cały swiat. - Nawet dla – takich jak my – doswiadczoncych – i "zmęczonych przez życie". - ale wciąż - czasami...
- "aktywujących się" – emerytów.
- Jednak... - w trakcie upalnego i wytężonego dnia - bywa niełatwo. - i (- dobrze to wiem) - czasami - nawet - jednie skupić się trzeba nad nalożeniem odpowiedniej "galki" - bo - nawet usmiech - zwł. - odczuwnie koniecznosci - i... - 'przylepiony usmiech' - szczególnie męczy.

(dlatego kazdy z nas - unika koniecznsci prylepiania sobie - na usta - czegokolwiek - zwłasza - gdy upał, zmęcznei czasem i pospich - i gdy jest mu już tego czasami - po prostu "zbyt szybko" i czasmi - "zbyt wiele".)
Bywało gorzej... - gdy musiał kto - witac- i drzwi - "limuzyny" o twierac z uśmiechem - i w tempie "automatu do serdecznsci" - a spotykał się - np. z agresją - wymagająca powitań (- powiedzmy...) - i "serdecznosci" - wyrażanych - "po meksykańsku". (- tak - po hiszpańsku chyba... - - "buena vista"? - astamaniana?)- tak! - to bywa czasami męczące)

- A lody? - zawsze są dobre i wyśmienite - szeroki wybór. – Ach!
– moje były – cytrynowo-migdałowe – i kolorach błękitu... - pomyslałem sobie...
- jakoś tak - i powiedzialem do Sławka... - oblizyjąc to cytrynowe...

- "Nibieskie, jak oczy Matki Boskiej".

- Tak wię – Sławku – zdrowie fundatora!
- i lodziarza! - i... - dziwczyn... - "od podawania lodów":))) (- sory diewczyny) – taki jestem: błazen i wesołek (- czasami...) - ale i marzyciel – i wielbiciel – wzystkiego, co smaczne – lub wesole... - wistocie... - całkowicie niezłośliwe (- i piękne.)

Ale – nie zawsze jest I-go Maja – i nie zawsze jest – św. Walentego...

Dzisiaj – po telefonie – wybrałem sie na działki... – po łóżeczko polowe – tudzież – inne i niepotrzbne komuś rzeczy. - Po drodze - spojrzalem na tablicę – menu: "letnia zupa z kurkami"... – to mi się wydało (– póki co – po samej "lekturze") – jak na słoneczny poranek – bardzo niezłe i zachęcjące.
W zestwie dnia (– super) – 6.50.
- Zupka była – rzeczywiscie – smaczna. Kureczki (dzień 31 maja) nie były - jak dowiedzialem się... - "latosie" ( bo tak własnie zapytałem...) - Czasami ciekawy jestem... - "co w strawie piszczy" - oraz - ewentualnie - "co slychać? (- w lesie)" - w naszym lesie, z ktorego do Kreatorow - włąsnie kurki - przynosił - mój kolega (- i nasz portalowy kolega - sw.p. Zbyszek {S.} - takze - Nomen Omen {?} - poeta....).

- Więc - jak ustalilismy... -kureczki nie były "latosie".

- Chyba jednak nie były z zamorożenia (- co zreszta nie powinno przeszkadzać) - bo świrzuteńkie kurki – przeciez możemy juz mieć - przez cały rok.
- Tak więc - zupka – była... - lekka w sam raz – i bardzo smaczna. Z każdą łyzką – smakowała coraz bardziej. Przypomniała mi się - bo rzadko bywam... – smakowana zeszłego lata – "włoska" i "grecka". - Ta ostatnia – z oliwkami i z zieleniną winorosli. - Pora była w sam raz – wakacyjna – i najbardziej odpowiednia dla lekkiej zupy - oraz do cięcia swierzych i młodziutkich – (i zbytecznych dla uprawy ) – pędow roślin - a liści - znakomitych do letniej zupki... - zwłaszcza - do greckiej... - "w sam raz".
- Zachęcony - tą letnią z kureczkami – jak i wtedy - poczułem apetyt... - i - (zachęcony) - jak i wtedy – zdecydowałem się – kontynuować.

"cielęcina w sosie żurawinowym" – danie – polecane przez szefa kuchni.

– To powinno być – zdecydowanie – co najmniej – "pozytywne" – jezeli tego dnia – nie udało sie lepiej...

Nie wiem – dlaczego – kucharz – ktory potrafi – doskonałosci ( ach (- kiedyś!) - zraziki! - czy ostatnio – i raz (i dwa) – wybitny wręcz chlodnik) - dlaczego szef kuchni - poleca czasami, coś – co nie jest tym - co on poleca – albo - zdecydowanie na to nie wygląda. - Swego czasu – bo rzadko bywam, a jeszcze rzadziej proszę o nico droższą z potraw – zamówiłem – takze polecane przez kuchnię – (przez jej szefa) – polędwiczki. - Nie wiem, jakie to było mięso – czy mięsko - ale – zdecydowanie nie były to "plędwiczki" – ani żadna – jakakolwiek polędwica. - Przypadkiem - nie zjadłem - z roznych powodow - tak absolutnie do końca. – Po częsci - dlatego, ze oczekiwałem jednak czegoś czegos zupełnie innego. – Pytałem zresztą... – aby potwiedzić - to czego od polędwiczek i polecajacego szefa kuchni oczekiwałem – czy mięsko bedzie miękkie – choć "plędwiczki – w sosie" (- zwłasza (przygotowywane "w sosie" w odróznieniu od -" mięsa - z sosem") – powinny być – mięciutkie. Przypadkiem – a może nie przypadkiem - nie lubię chodzić, ani jeść w protezie – co mi – nie powinno przeszkadzać... - przy mięciutkiej polędwiczce – ktorą zgonie z potwierdzająącą odpowiedzią – powinienem otrzymać.

- Tak i tym razem: chyba - ta sama , że tak powiem... – "pani podająca".

- Porcja była obfita, - a ja - doskonale wiem, że nie zawsze wszystko wychodzi – nawet kucharzowi – dokłanie tak, jak chciałby - i – co oczywiste – każdemu on smakiem - przygotowanym ogólnie... - "dla wszystkich"(- co w pewnej mierze - jest takze, bo - w jakiejś mierze być musi - takze w bardzo smacznych - zwłaszcza dużych restauracjach) gdzi kulinaria - po prostu - przyciagają... - ciesząc sie powodzeniem - więc i dużym natężeniu (- klienta) - i wielkiej kuchennej pracy. - I to - nie przeszkadza - aby kuchnia moglabyć znakomita i powszechnie pochwalana - nie przez głupotę. - Wiem także, że kazdemu z osobna smakowi (- jak i snobowi:))) - nawe nalepszy kucharz - nie dogodzi...
- Sos żurawinowy – do mięsa – rzeczywiście... (– chyba może - i powinien być – w sam raz.) - Jadłem po raz pierwszy... - więc – smaku - poza wyobrażeniem - nie znam i porównania odpowiedniego dla odniesienia – takze nie mam... - więc?.. – nie musi mi najbardziej smakowąc, ale... - mięsko? - to - mniej wiecej - jak kazdy - kazdy chyba trochę zna... - "cielęcinka" przecież! (- ale - w menu - odpowiednio - nie bylo żadnej aluzyjnej glupoty - więc - stało - to - po co przychodzi ktoś - kto po prostu - czasami chce smacznie zjeść( właśnie "cielęcina" - dlaczego nie? - może być także "cielęcinka") - choć czym by ona nie była (- i jaka) - niektorzy - i tak bedą spożywać... - z braku kasy lub z braku towarzystwa - w samotnosci:)))).
- Nie twierdzę, ze znam wszystke partie cielęciny – i wszelkie sposoby przyrządzania.
Na talerzu były mięsne rolady – zdecydowanie rolady ( bo dlaczego nie?) – zawijane z ze zdecydowanie - (jak uznałem) - więc (- jednak... - "chyba") ze skórką – a – jezeli tak – to zdecydowanie według mnie - nie cielęcą. -. Kurczak to nie był, ale zapowiadane - istniejąe w menu - rolady - miały być - "drobiowe"...
- Więc... – nie wiem...

- Ale - niestety...
- nie zjadłem - bo może nie wim co - ale - bylo zdecydowanie - jak dla mnie? -niesmaczne - więc - po spozyciu częsci... - odniosłem na tacy - właśnie - zniesmaczony. Nie do końca wiem - dlaczego, ale - po prostu mi nie smakowało: zdecydowanie - nie smakowało... - całkowicie - niedorownując - - co najmniej - zawsze smaczemu kotletowi z
mielonego mięsa - podawanego rozamicie - i po prostu zjadanego z normalnym (czyli prawdziwym) apetytem i zadowoleniem - z posilku - choćby ze schabowego kotleta - w ramach stanardu - "danie dnia" - w cenie 16 zl. - wraz ze smaczną porcją zupy - według wyboru: na miejscu - lub - na wynos.
- Przez długi czas jeszcze - odpoczywjając w "zielonych krzakach" - odczuwałem to... - przy koniecznym w takiej sytuacji piwie - odczuwalem - to trudne do okreslenia neprzjemnosci w zołądku - i lekkie - nie zmuszające jednak do wymiotow - mdłosci. ( dziwna historia) - nie pojmuję. - Dziwna historia , ktorej przyczny do konca kmpletnie nie rozumiem.

- Owszem - po piwie - tak jak i mialem nadzieję - całkowicie przeszło. (ufff!:)))))

Nie wiem, nie znam się... - na kulinariach – ale życie - znam w stopniu minimalnie wystrczajacym – a gastronomię - najrozmaitszą – od wielu lat – i z różnej strony i perspektywy.
- Co raz – mam wrażenie, że - zwłaszcza – jadna z pań, ma moralne (- i jak się zdaje - swiadomosciowe) mocne podstawu – do uważania siebie - za "gastronomiczną wyjadaczkę" – "gurującą" - a przynajmniej... - usiłujcą się ku temu się przymierzać - aby wiedzięc lepiej... - niezaleznie od tego, co wie - i czego nie wie - aby starać się udowodnić klientowi – a moze szefowi kuchni, kucharzom – i całej załodze (- i pracodawcy ) - że - klient – to frajer, a gastronomia – i cała jej sztuka – polega na żerwawaniu – na "frajerach" i klientach – uwazanych za frajerów – lub ktorych – wciskając ciemnotę – i dowolny kit – potraktuje się - ochłapem czyjejś cynicznej ignoranji.
W wielu sprawach – mylić sie moge – ale – gasronomicznych "cwaniaczków" – takze znam – ich debilny cynizm i poczucie "władzy" - i poczucie - "frajerstwa" innych... (przypadkiem konsumentów, czasami - przypadkowych konsumentow) - i własnej wyższosci.. - bo "pracujących" – w gastronomii.
To -"Kreatorom..." - jak sądzę – nie grozi – bo mają duży i myslę ze dobry katering, - ale – owszem – widziałem – co najmnie kilka – niezłych lub nawet świetnych i doskonale prosperujacych przedsięwzięć - takze gastronomicznych, które pochyliły się do upadku – a nawet zakonczonych upadkiem – próbami zmiany profilu – a jednak – czasami – ostatecznie - upadających finansowo: przesiewzięc pracodawcow i pracowników - gastronomicznych - ale takze i innych. - Czasmi zupełnie niepotrzebnie - i ze szkaoda dla wszystkich.
- Powód był zawsze ten sam – czyjś cynizm, ignorancja i pogarda (ukrywana lub nie) dla konsumenta - ale – najczęściej – także dla pracodawcy i pracownika - i - czasami uparta niechęc – jak to mowią w gastronomii – do jedzenia... - "pożytków" – małą łyżeczką.
- Niektore z tych zakładów - trwały jeszcze jakis czas. Ale – zaglądali juz do nich... – już tylko nieświadomi.. - a do – innych – specyficznych – coraz rzadziej spotykani... - bogaci i pijani idioci.

C'est le vie!.. - "panienko z okienka". - To ja – "Jarząbek!" - Mowię wprost: nie wszysto – co nazwie się smacznie - jest smaczne – i nie ze wszystkim smakuje, nie jest - "w sosie" - jedynie to , co jest... - "z" (- wlasiwym lub niewlasciwym) - (z) - "sosem", nie zawsze jest wesooło - z kogoś – (i takze nie wszystkim). - Nie kazdy kit mozna kupic – lub - łyknąc – i zjeść. - Nawet – jeżeli to jest - tuż – obok domu – np. - obok... – w świetnym bistro - przy Admiralskiej i Czerwonych Berwtow – nawet u Kreatorów Smaku.
- Ale - to ostatnie - to już uwaga - (i złosliwość) - takze o charaktrze ogolnym - nie adresowana do dobrej zalogi (- jakiejkolwiek dobrej zalogi) - a przypadki osobiste - klinta - jak i tego czy innego pracownika - to dwia strony jednego medalu - ktorym posłuzyłem się... - jedynie jako pretekstem - uwagami - zaintresowanego swoim najbliższym otoczenie - zdesperowanego miezkańca - sasziada - a czasami klienta.

tak mysle sobie. że - przecież... - "w sosie" - to nie to samo, co "z sosem", ze "grilowane" - na sucho (vel: na sztywno) i bez przypraw - nawet - z "sosem najlepszym" - nie zawsze zostanie zjedzone z apetytem, że "na sosie" (przygotowane - lub - podane) - to zupęłnie inne sprawy - i... - że częśc z nich - znajduje czasem bardzo dobre zastosowanie - nawet - w tak czasami nazywanej... - "prostej" gastronomii.... - - typu "bistro" - w ktorym szamnuję się podstawy wszelkiej gastronomii: konsumenta (będącego czasam restauracyjnym gościem), szefa kuchni i całą załogę, która - jako calość - wraz z pracodawcą - realizuje to samo przesięwzięcie - inicjowane i prowadzone - po częsci (- lub wyłącznie lub - przede wzystkim) - zgodnie z możliwosciami - takze z mozliwosciami i oczekiwaniem klienta - z szacunkiem i sympatią dla niego ( i nigdy - wbrew) - i - czasami - z możliwym doskonaleniem: załogi, produktu - i jego odbiorcy - czyli najblizszego biznesowego i pozabiznesowego otoczenia.

- ale – szkoda mi trochę, że nie zawsze można dobrze zjeśc – w niewysokiej cenie – obok domu...

- No - cóż ( fakt - jest faktem) - ubogi jestem...

31. 05. 2021 r.


PS. - kilka dni po... (w tzw. Boże Ciało - i di najbliższe) szhabowy byl duzy i smaczny - jadlem - początkowo glodny, pożniej przez łakomstwo, - a później - to chwilkę odsapnalem - i stwierzilem ,ze jednak nie dam rady. pozostal - "kusoczyk" - jak z bialoruska mawiała babcia znajomj sasiadki - pozostał "kęs" - smacznych ziemniaczkow (piuree) i odrobina bardzo smacznej - przygotowanej tym razem surowkowo - młodej kapuski. - dlugo i wiele opowiadal nie bede; wszstko - od jarzynowej zupki - zjednonej przy grillowaniu - jak najbardziej - w cieplej porze - takze na letnio - czyli w klimacie - i w "pokojowej" temperaturze , a drugiego dnia - tosmy się - przypadkiem raczyli z Kuba - tym, co On lubi - i ja... - A czym - to nie powiem... - ale - chyba byl serek... - i na pewno pomidorek - plożony wierzchem na koniec smażenia - i bylo bardzo smacznie.

C'est lavie - na tym koniec- bo przejadlem już wszystko - a czynsz zaplacić trzeba.

tak więc dzisiaj - chyba zjem ogorkowa ) nie mylić z Magdaleną:))) - ani z Magdą:)))
- ogórkową wlasnej roboty (ktora takze lubię) - i kielbaskę - przyniesioną z grilla u Marcinow... - z ziemniczkami... (moze talarki) - i z pomidorkami, ktore takze mam.



po co jest - kucharz, gastroniomia - i jej obsluga? - po to, zeby mozna bylo smacznie zjesć... - - konsument - po to takze - aby miał im kto - zaplacić - a gryzipiorek - aby - takze mogl zjeśc i zapłacic, aby - kiedy sam - mogl sobie popatrzec, a moze się glupio pogapić - aby mógł - coś sobie sobie czasami napisać. - niech kazdy ma - to co lubi - jeden gotuje, drugi robi co innego - a ja lubię sobie czasami coś popisać. kazdy robi coś - z jakiegos powodu; dla piniędzy, z zamilowania - z koncznosci - po coś... - dla czegoś - dla kogoś... - nie pytaj - po co? - czasmi - do końca - niewiadomo. - a poeci - dość często - mają w sobie troszke - lub więcej - proznosci... ale i odrobinkę doswiadczenia - jak kazdy - takze czasami odrobinkę smaku.

Dodano: 2021-06-02 11:31:31
Ten wiersz przeczytano 2443 razy
Oddanych głosów: 3
Rodzaj Monolog Klimat Refleksyjny Tematyka Technologia Okazje Dzień Nauczyciela
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (3)

Wiktor Bulski Wiktor Bulski

Michale! - jednak: codo dania nieschodzącego - i
dlatego - "polecanego" - przez szea kuchni: w lokalnj
- nie polozonej w tłumnym - przelotowym miejscu - np.
osiedlowej gastronomii- takie coś - kończy się
-szczególnie zle - dla zakłau gastronomiczego, szefa
kuchni - i dla lokalnej klienteli, Gasnące - wtym
przypdku -lokalne prosperity- trudno oprzec na
ponawiamych wydatkach 0 i mykach - reklamowych...
Nazwa produktu - musi odpowiadać rzeczywistosci - i
nawet stosowanie mylących" nazw wlasnych" - nie moze
być podstawa do obrony - przed roszczeniami klientów -
roszeniami - mogącym polegąc - nie ttylko na
reklamacji - ale i odpowiedzalnosci - odszkodowawczej
- względem klienta - ale - takze - względem
niezorientowanego - czasami oszukanego - pracodawcy -
przesiębiorcy. W miejscach - pelnych przepływajacych
ludzi zwł, coraz innych ludzi - zwłaszcza pełnym
przypadkwych turystow... - moze być to ucieczką przed
stratą - ale musi być to jednk przemyslane w sposób
nieidiotyczny - bo - owszem - przeciętnemu
europejczykowi - czy - polakowi - mozna wcisnąc w
razie jednorazowej potrzeby - mięso z kangura -
zamiast ogona krokodylowego - a'la filet, ale - jezeli
smakowo będzie paskudne - to i tak - klapa.w miejscach
- turystycznych - zw
Co do urody... jak i uśmiechu... osoby - trudno -
osobę dojrzałą i bez zauwazanego wdzięku - trudno taką
osobę nazywać - "dziewczyną"- czy - takze - w
jakikolwiek sposób - jakąkolwiek "panienką" - co
-odpowednio postawione - dla mlodziutkej osoby - moze
- nie musi być mile (lub budujące - w przypadku -
takiej - jak wspominana - osoby nieco dojrazalszej - w
inny sposób - byłoby - gołosłowne, a moze zupelnie
niuzasadnione.- Co najwyzej - ironicznym - obdarzyć ja
mozna - ironicznym nawiązaniem do swietnego filmu
sprzed lat... - "panienką z okienka" -i jeli kto
potrafi - takim - czyli ironocznym uśmiechem. - A lody
- jak i sprzedające je "dziewczyny" - bezposrednio do
nich - mimo moego zepsucia bliskimi realcjami z
mlodymi ludżmi -jesli już - to racej zwracam się z
sympatycznym chyba - "wprost": "Miłe Panie" chyba
sympatycznym zwrotem, do którego czuję się jakoś
upowazniony - wakacyjnym nieco miejscem... - ich
usmiech i witalną mlodocscią. - Chyba to jest jakies
upowaznienie.
Pozdrawiam serdecznie Michale:)

jastrz jastrz

PS.: A (nawet to samo) danie podane przez uśmiechniętą
miłą i ładną dziewczynę smakuje znacznie lepiej, niż
gdyby podał je wyniosły, skrzywiony i znudzony kelner.

jastrz jastrz

Trzeba umieć czytać menu. "Szef kuchni poleca" w
bardzo wielu knajpach znaczy po prostu tyle: "to danie
nam nie schodzi, więc chcemy je wypchnąć, żeby nie
mieć strat". Ja zwykle w knajpach staram się zamówić
(jeśli jest) jakieś danie z dziczyzny. Gwarancji, że
będzie dobre oczywiście nie mam, ale mam przynajmniej
gwarancję, że będzie świeże. Dziczyzna to na tyle
drogie mięso, że kucharz nie przygotowuje 5 porcji na
zapas, tylko zaczyna robić moje danie w momencie, gdy
złożę zamówienie. Może przez to nieco dłużej czekam,
ale mam mniejszą szansę, że obiad mi zaszkodzi.

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »