SZEPT
Mówię szeptem bo się boję,
tych nieznanych czarnych dni.
Kiedy serce krwawi moje
a moralność mi się śni.
Czym jest zwykły zachód słońca,
noc pogrąży światło dnia.
A w poranek - co nas czeka,
może przezroczysta łza.
Tylko ona jest tak czysta
i oczyszcza duszę zła.
Może kiedyś ta łza szczęścia,
jak ta nuta w sercu gra.
Co zostanie po nas ziemio,
tylko ten spalony ląd .
Zapach ścierwa które płonie,
przebaczenie ale skąd .
Wiatr poniesie pył kurhanów ,
słońce stopi wieczny żar .
Naszych kości ani śladu ,
tylko pył i marów mar.
Szept zostanie tylko szeptem,
głos uciszy smutek dnia.
Tylko cisza co mnie słyszy,
ocaleje w świecie zła.
Komentarze (7)
Dobry wiersz, z zadumą nad tym co niewesołe...
Pozdrawiam serdecznie, z dużym podobaniem dla wiersza.
Bardzo podoba mi się wiersz,
pozdrawiam serdecznie:)
Kochani dziękuję za zrozumienie ,cytując klasyka ,,nie
raz człowiek musi bo inaczej się udusi''.Nie lubię
uprawiać czarnowidztwa ,ale słowa same pchały się do
przodu .Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
Nie wiem czy cokolwiek zostanie, gdy szaleniec
naciśnie czerwony guzik...to dopiero będzie wieczna
cisza...aż strach nawet o tym pomyśleć...
Pozdrawiam :)
A ona krzyczy najgłośniej, aby to zło przepędzić.
Smutno, ale prawdziwie. Wspierajmy Ukrainę. Bądźmy
czujni. Serdecznie pozdrawiam.
Parę wierszy zostanie...