Szkarłatna, dzika róża...
Od pierwszego dnia wiedziałem, że moją
będzie.
Jej usta miały kolor dzikich róż, a śmiech
rozbrzmiewał wszędzie.
Nie myślałem jeszcze jak nasza historia się
skończy.
Wiedziałem, że ta noc nas musi połączyć.
Gdy usłyszałam jego kroki i pukanie do
drzwi...
Osunęłam się w jego ramiona, a serce
przestało mi bić.
Tej nocy pokazał mi swój tajemniczy
świat
i delikatnie wytarł mi łzy kapiące na jego
kwiat.
Drugiego dnia przyniosłem jej dziką
różę.
Była taka piękna, że patrząc na nią oczy z
zachwytu mrużę.
Mówiłem jej: „Zabiorę Cię tam gdzie
rosną dzikie róże,
tak szkarłatne, wolne i
niewinne.”
A ona wierzyła w me słowa słodko i
naiwnie…
Drugiego dnia przyszedł do mnie trzymając w
zębach różę.
Czułam, że zgodzić się na wszystko dla
niego muszę.
I mówił mi: „Czy oddasz mi swój żal i
cierpienie?”
Gdy kładł mnie na łóżko, odpowiedziałam mu
głowy skinieniem.
Trzeciego dnia zabrał mnie nad rzekę,
pokazał swe róże
i całował…
Czułam, jak tam gorąco mnie wtedy
kochał.
I stał nade mną z uśmiechem na twarzy,
a ja nie przeczuwałam, że coś strasznego ma
się zdarzyć.
Ostatniego dnia zaprowadziłem ją tam,
gdzie rosną dzikie róże…
W myślach miałem obraz, jak jej słodkie
ciało
w zimnej tafli wody zanurzę.
Ostatni pocałunek jej ustom podarowałem,
a szkarłatną różę pomiędzy jej wargami
schowałem.
I mówiłem jej: „Nie rozdzieli nas twa
śmierć
różo szkarłatna…”
To była dla jej słodkiej duszy podróż
ostatnia.

MagdaღLena

Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.