Tak A... , chcę poznać cię
Pokonując z niechęcią swój strach
Wciąż biegne przed siebie-daleko tak
Wodząc wzrokiem po horyzoncie
Za którym dziś się schowało słońce
Upuszczam klejnot -dziecko naszych dusz
Które nie zaznało uczuć i nie zazna ich
już
Dotykam dłonią miejsca gdzie miało być
I ronię tylko jedną łzę -nie będzie ono
żyć
Nigdy się nie zrodzi z jęków rozkoszy
Nie uśmiechnie ani zapłacze -nigdy nikogo
nie zaskoczy
I choć słońce w mój kark grzeje
Ja wiem że ono nie moje...
Bo to które dziś rano w me okno pukało
Brzydzi się mnie i choć żałuje -łez wciąż
jest mało
Nie moje jest... Nie dla mnie -dla mnie
noc
Dzień stał się ciemny -wyrzekła się mnie
złota kula
Lecz nie proszę o wybaczenie grzechu
Nie rzucam dniu ani nocy słów potoku
Nie kajam się, nie prosze o zlitowanie
Nie czuje już -sama wystawie sobie
pokwitowanie
I nie pójde do boga ani do piekła...
Pójde do mojego zabitego dziecka...
Może kiedyś mi wybaczy i obejmie mnie
Swymi malutkimi rączkami odcietymi we
śnie
Może kiedyś obdarzy swym cudnym
uśmiechem
I nazwie "mamą" ku wielkiej mej uciesze?
Za późno już na spekulacje...
Na wlasne życzenie resztki mojego
dziecka
Leżą w krwistym koszu -na dnie
I choć ronie łzy nie zwróce mu życia
I choć żałuje godne to politowania
Z zimną krwią powiedziałam dziś
"Tak Aborcji, chcę poznać cię"
Po to by teraz brzydzić i przeklinać się
I mimo że potrafiłam koniec życia
Wyznaczyć mu -sobie już nie mam odwagi
...
Płacze więc cicho po nocach
Gdy rozerwane na strzępy ciałko
Wyciąga krwawe rączki po mnie znów
A zniekształcona mała główka mówi
"Mamusiu, możesz pokochać mnie już?"
...zainspirowana wystawą...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.