Tak ci zielono?
Lechowi
Słońce, które nam wszystkim kalendarz
układa,
Przygrzało w pana Leszka, mojego
sąsiada.
Dziwny mu się uśmieszek przykleił do
twarzy
Dziś i nawet po myciu mu to-to nie
złazi.
Przez kwietnik i zapylacz odmienia
nazwisko.
Gdzie spojrzy – zieleni się wokół
niego wszystko.
Czy to wypada, drogi panie Leszku? Kosy
Mówią, że pan w objęcia wpadłeś ciepłej
nocy
– Podobno przez pół miasta żeście się
tak snuli.
Zapewne dzisiaj także zechcesz ją
przytulić,
Jak wczoraj, odprowadzić pod sam świt za
rękę,
Po drodze wysłowiczyć z księżyca
piosenkę…
Wciąż panu w głowie teraz kobiety i
harce.
O, widzę, że pan tam coś chowa w
marynarce
– To fantazje kiełkują już w lewej
kieszeni,
Rozrzucone niedbale ostatniej jesieni.
Tak rozkwitną za chwilę, że ich pan nie
pozna
Przezimowały, teraz huczy w panu wiosna.
Z grzesznym brakiem umiaru sączy pan
procenty.
Panie Leszku drogi… Panie Boże
Święty!
Czy naprawdę nikt tego wariata nie
widzi?
Dlaczego niebo nie grzmi, nikt z niego nie
szydzi?
Lustro wskazało kolor mych oczu –
zielony.
O, żesz wiosna w kalendarz… Jestem
zarażony!
(kwiecień 2008)
Komentarze (3)
Wiersz płynny z rymem i poczuciem Humoru..
wybornie.
czuje sie dobre pióro i język ładny Opowiastka
barwnie i dobrze napisana Podoba mi się poezja bardzo
o rzesz ale mnie rozśmieszyłeś brawo!świetne i takie w
sam raz na poprawę humoru polecam wszystkim:)