Taki stary film
Widziałem kiedyś taki film dokumentalny
I tam, jakieś dziecko - wygrażało palcem
Naszemu Karolowi Wojtyle i się
przestraszyłem
O, Jezu
Nadchodzi pokolenie - "odjaniepawlij się
ode mnie”
Na całe szczęście, to było dawno
I to była Matka Teresa, bo ona malutka
była
a wtedy to już stara
Ale niepokój pozostał
Bo nawet, jak się kogoś kocha nad życie
to tak naprawdę - kocha się go dla
siebie
Mam taką swoją prywatną teorię, że te
pochodne największych erupcji uczuć
Jak Romea i Julii, Laury i Petrarki,
Tristana i Izoldy i mojej, do tej
"blondyny" z przedszkola
gromadzone są, w specjalnym
międzygalaktycznym magazynie uczuć
I w odpowiednim, kryzysowym momencie -
zostaną użyte
Wiem, że dla każdego
najważniejszy jest on sam
Ale kiedy wiatr z nad Parku
Łazienkowskiego
Niesie nad koronami drzew "Sen o
Warszawie"
Niemena
Czuję się częścią plemienia
maluję twarz w wojenne barwy
I idę rozwalać przystanki autobusowe
Światło przybywa ze Słońca na Ziemię
w osiem minut
Tyle też, rozwala się taki przystanek
Wiem, bo czytam...
A ostatnio przeczytałem, jak pani w
szkole
zagaiła do dzieci: "Kaczor do wora"
- "Wór do jeziora" - odkrzyknęły radośnie
dzieci
Więc, jak mówi indiańskie przysłowie:
"Bądź wytrwały, bez przerwy potrząsaj
drzewem a zawsze coś, z niego spadnie"
I nam w 1978 roku, z tego drzewa, czy z
nieba
spadł papież
Boże, jak ja kochałem te dni, kiedy
przyjeżdżał
wszystko było takie proste i piękne, jak
widok z wieży kościoła
Ludzie mówili sobie: proszę, dziękuję,
dzień dobry i uśmiechali się
Uśmiechali, jakby przekazywali sobie
"znak pokoju"
I może nie uwierzycie
Ale siedem razy, spotkało mnie wtedy, coś
przedziwnego
Otóż, stawałem w tłumie z niebiesko-żółtymi
chorągiewkami
I już po chwili, koło mnie zjawiała się,
irracjonalna para, jakby wprost z "Mistrza
i Małgorzaty" Bułhakowa
Ona w "lokach", gruba, w obu rękach czarne
siaty, ze złotym napisem "BOSS"
On - przysadzisty, kędziorowaty i "na
cyku", z rękami w kieszeniach
Przejeżdżał "papamobile"
I ona krzyczała:
- Widziałeś, widziałeś, "patrzał" tylko na
mnie
A on:
- "No nie wisz czasem", nie miałby na kogo
patrzeć
Na mnie patrzył, bo wie święty człowiek -
że bliski jest mojemu sercu
- By morze wódki, musiał przepłynąć, żeby
do twojego serca się dostać
A "Cyku":
- No, teraz to oberwiesz
i podnosił do góry, zaciśnięty kułak
A ona:
- Aaaa... Ludzie... Aaaa...
Ale wtedy
nagle jego twarz, traciła brud, zmarszczki,
zaciętość
I łagodniała, jak po pocałunku anioła
- "W domu dostaniesz..."
A ja stałem jak sparaliżowany i wściekły
bo przecież mogłem, w porę zażegnać tę
burzę
I uświadomić im, że przecież -
czego jak czego
ale tego akurat - jestem pewien
- Patrzył na mnie.
Komentarze (19)
Bardzo uduchowione są Twoje utwory, przeczytałem
kilka, do niektórych wrócę w wolnej chwili - za
niedługo na nockę do pracy idę, ale jutro, granatem
nikt mnie nie oderwie od np. Takie świetliste oczy,
ponieważ takiego utworu nie czyta się na szybko, a
odnajduję w nim wiele analogii, więc do porannej kawy
- jak znalazł. Pozdrawiam zatem i do jutra. :)
religijność zapewne też podlega procesom ewolucji,
podobnie jak zachowania jednostek w zbiorowości
ludzkiej, sposoby i techniki budowania schonień,
sposoby sdobywania pożywienia. Gdybym przeniósł się z
dawnych czasów zapewne niegłupim pomysłem byłoby
zabutelkowanie powietrza spuszczonego z opon
papamobile. Jakże wspaniała byłaby to relikwia!
wzbudzająca sentymenty z czasów wizyt, a kto wie, może
inhalacja powietrza przyniosłaby nieoczekiwane efekty
zdrowotne, albo chociaż wypędziła niezbyt mądre
pomysły z głowy.
I znowu ten strumień myśli, rwący, obijający się o
brzegi, rozsadzający je żywiołowością:)
A co do treści - ja za Jastrzem.
Pozdrawiam serdecznie.
Piękne czasy wspomniałeś, niech trwają w sercach
naszych, z wielkim uznaniem, pozdrawiam serdecznie,
życząc udanej niedzieli.
Zapewne jeszcze długo będą trwać spory o ocenę
pontyfikatu JPII. Jedno jest pewne: miał charyzmę i
umiał przemieniać ludzi w lepszych i życzliwszych.
Niestety ta przemiana ustępowała bardzo szybko.
Przynajmniej jeśli chodzi o nas - Polaków. Potrafimy
być aniołami, ale nie dłużej, niż przez godzinę. I to
nie każdego dnia.
Ech to były czasy...
Nasze pokolenie to pamięta.
Czyta się jednym tchem.
Na koncercie Slayera niczego nie rozwalałem. Slayer
rozwalał nas
fajne rozważania, międzygalaktyczny magazyn uczuć już
wymyślił chyba Lem, Solaris. Te uczucia bohaterów
wykańczały, także do postaci urojonych, każdy gdzieś
tam w głębi pomyślał sobie coś okropnego (poczuł) i to
był ten Solaris. Nie wiem , chyba chce powiedzieć że
miłość ma dwa końce. Dobrze gdyby zawsze były uczucia
dobre. Czy teraz jest ktoś kto by tak zjednoczył
ludzi? Może taki ktoś się gdzieś ukrywa, a może
właśnie ludzie go już nie potrzebują. Ale jak byłem na
koncercie Slayera to chyba czułem to właśnie :)
Pozdrawiam.
Czyta się Ciebie z przyjemnością.
Co do JPII lepiej w Polsce nie ujawniać o nim prawdy,
bo można dostać po łbie i to nawet krzyżem...
Pozdrawiam :)
Zgadzam sie z Mada...:)
Świetna proza.
Miasto moje- a w nim".
I tu przyznam- miałam żal do Warszawy- bo kiedyś
wszystko dla niej, na odbudowę.
Z dworca przedwojennego piękną dachówkę i cegły z
domów.
A dziś myślę inaczej, bo pomnam historii- miasta
niezłomnego.
Stolica nie jest moim miastem- moje jest małe i ciche.
Pamiętam pielgrzymkę Papieża do Olsztyna- czułam dumę
i piękno i wspólnotę.
I jak to On mógł sprawić, że Duch Święty zstąpił-
udało się.
Bardzo cenię lokalny patriotyzm.
Miłość do miasta swojego- Chwała Tobie.
Swietna i ciekawa proza. Lekkosc piora podziwiam. :)
Świetnie napisana proza,
scenki sytuacyjne wypisz wymaluj,
niezwykle polskie, pod względem mentalnym...
Tak poza tym, to już go kiedyś czytałam, ale to nic
nie szkodzi.
Dobrego weekendu życzę.
Bardzo ciekawy tekst. Odebrałam go jako krótką
"projekcję filmu" z tamtych lat połączoną z
interesującymi refleksjami. Pozdrawiam