Tamte pelargonie…
Jeszcze czekam, chociaż mówią że nie
warto
I gram dalej dobrze wiedząc że to gra
Cały kosmos wewnątrz siebie obserwuję
Mym odbiciem w tamtym lustrze byłem ja…
Siedzę w oknie mocno pachną pelargonie
Pęka szyba, jestem dzieckiem boję się…
Gdy zasypiam roześmiany klaszczę w
dłonie
Na poduszce od łez mokrej budzą mnie…
Zwariowałem bardzo szybko na początku
Mam to z głowy i nie muszę się już bać
Słyszę głosy tak zwyczajnie z obowiązku
Wiem już teraz tak po prostu kogo grać…
A poważnie leżę w grobie nie oddycham
Już po wszystkim warto było teraz wiem
Ludzi grzebią… ludzie grzebią po
śmietnikach
A ja żyję, zawsze żyję, ciągle śnię…
JW.
Wam i wszystkim innym!
Komentarze (8)
Może warto zostawić wspomnienie tamtych pelergonii,
kupić inne nowe kwiaty i odciąć się od traumy, życzę
tego całym sercem, a jutro będzie piękniejsze,
Pozdrawiam serdecznie,
Wiersz egzystencjalny , może trochę tragiczny ale mnie
się podoba .
Ciekawy punkt widzenia zza światów.
Kto wie jak na to wszystko patrzeć.
Pozdrawiam.
Marek
nietuzinkowy, zwariowałem na początku - super, ,
grzebią ludzi na śmietnikach - bardzo aktualne,
kompletne rozbicie narratora, pośmiertnie napisane,
ładne rymy. Pozdrawiam
Bardzo ciekawy przekaz w zgrabnej formie. Pewnie
różnie można wiersz interpretować. Wyczuwam w nim
jakąś traumę, którą peel przeżył w dzieciństwie,
odcisnęła ona piętno na całym jego życiu, jednak nie
odebrała marzeń.
Pozdrawiam autora, życząc miłej niedzieli:)
Wszyscy jesteśmy aktorami w spektaklu życia...nie
wiadomo, jaką rolę przyjdzie nam grać jutro...
Pozdrawiam serdecznie :)
takie dogłębne poszukiwanie siebie może prowadziś w
niebezpieczne rejony...
Ładny, ciekawy wiersz. Miło się czyta takie historie.
Pozdrawiam serdecznie.