Tato...
Tato...znów się pojawiłeś...
i słów mi brakuje...
Pozorne szczęście
i lęk czuję.
Parę prostych słów...
"Co słychac kochanie?
Jak się sprawowałaś?
Pomagałaś mamie?"
Wtedy było dobrze...
Wtedy miło było...
Nawet pomyślałam,
Że coś się zmieniło...
Jednak...drogi tato,
Znów na mnie krzyczałeś,
Ręką uderzyłeś...
Ponaubliżałeś...
Tydzień za tygodniem,
Byłam jak ta glina,
Która Twoje ręce
Łzami,krwią zbrudziła...
Tydzień za tygodniem,
Tobą się brzydziłam,
Nie chciałam Cię widzieć
Z domu wychodziłam.
Już żadnej rozmowy
Między nami nie było.
Za bardzo bolało
To co się zdarzyło.
Aż wreszcie to słowo
Z siebie wykrzytusiłeś.
Cicho przeprosiłeś...
Czule przytuliłeś.
Tato...chcę Twym słowom ufać...
Chcę czuć się kochana.
Nie chcę przekleństw słuchać
I być poniżana.
Tato...wiesz...
Ja nie chcę już się bać.
Na dobranoc dac Ci uścick
I szczęśliwa położyć się spać...
Kocham Cię tato!!

młoda




Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.