Teatr
zalśniła mi moja rozpacz
na małej scenie
w jeszcze niespalonym teatrze
aktorzy zamarli z różami w rękach
jak ptaki w ułamku sekundy
zaraz po tym
jak ktoś klaśnie w dłonie
lub tupnie nogą
usiadła przed lustrem
w garderobie
i wolno nieskończenie wolno
malowała wargi szminką
już potem nikt jej nie poznał
zagubiła się w gąszczu bladych słów
choć przecież wciąż - ta - sama
wciąż zagadkowo sama
dźwięk palonego teatru drażnił jej uszy
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.