The Bards Tale
Po kniei zielonej, w półmroku skąpanej
Gdzie wichru zawodzeniom wtóruje szum
drzew
Przechadza się dziewczę, w szare szaty
odziane
Wśród leśnych ostępów rozchodzi się
śpiew
Śpiew czysty i słodki, lecz nie ma w nim
radości
Choć miły on duszy, w sercu smutek
zasiewa
Tak śpiewa dziewczyna głosem pełnym
żałości
Wiatr snuje swoją pieśń, wraz z nim szumią
drzewa
Nad wiekowym lasem nieboskłon się stroi
Nie w radosny błękit, lecz w smutek
szarości
Poruszony cudnym śpiewem łez się nie boi
Niesie w sobie deszcz, dając upust
żałości
Dwa błękitne klejnoty twarz dziewczęcą
ozdabiają
Choć bije z niej młodość, to oczu
głębiny
Mądrość i powagę wielu wiosen skrywają
Nadając majestatu obliczu dziewczyny
Przez wiatr troskliwie pieszczone,
delikatnie powiewają
Ciemne, długie włosy uroczej elfiny...
Cisowy łuk od lat jej towarzyszy
Choć piękna i delikatna, tułaczki się nie
lęka
Wędruje pośród lasów, sama, w zupełnej
ciszy
Na rękojeści miecza spoczywa jej ręka
Niegdyś, wraz ze swoim bratem
Przemierzali szlaki przez wielu
zapomniane
Znajodwali w tym radość, cieszyli się
światem
Do czasu, gdy brat sam wyruszył w
nieznane
Wyruszył z Dunedainami na pustkowia
Północy
By u boku Elladana siać grozę wsród
sługusów Mordoru
Lecz wpadli w zasadzkę, a było to w nocy
Śmiertelnie ranion, brat skonał wśród
borów
Dosięgła go strzała, o brzechwach jak
smoła
Czarnych... wielu orków padło wówczas z
jego ręki
Swojemu dowódcy życie uratował
Osłaniając go ciałem, uchronił od
męki...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.