To cisza pożegnania
Drzwi się zamknęły.
Cisza.
Odszedł w pośpiechu
choć jeszcze rano
same czułości
umizgi zaloty.
Teraz siedzę wpatrzona
w prawie pustą filizankę.
Nie dopił kawy.
Tyle lat nas łączyło
nie, to niemozliwe
to się nie skończyło.
Dzień pochmurny
ani promyka słońca
biała wczoraj firanka
jakaś szara dzisiaj
tylko dym z papierosa
swym siwym błękitem
przypomina, że był
przed chwilą jeszcze
przy mnie.
Jeszcze czuję zapach
jego obecności
dotyk ręki, pocałunek
pełen namiętności.
Nie rozumiem
dlaczego,
czy odszedł na zawsze?
Cisza.
Jakieś kroki słyszę
lecz nie ma pukania
krew do głowy uderza.
Cisza.
To cisza pożegnania.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.