Toksyczna miłość
On miał wszystko
Ona nic
On miał dziecko
Ona znicz
I tak żyli
W osobności
Aż natkneli
Swoje kości
Żyli w związku
W dobra sławie
Z obowiązku
Żyli marnie
Po okresie
Czasu swego
I bezsensie
Życia mego
On się zmienił
Nie wie w kogo
Ona szuka
W nim głęboko
Jego serca
Uczuć garści
Lecz on znęca
Się i gardzi
Nie przestaje
Ukochana
Się nie daje
Wręcz ukłania
I układa
Życie swoje
I rozkłada
Ręce obie
On omija
Ją z daleka
"Znów ta żmija,
na mnie czeka"
Ona w płaczu
Biegnie lasem
Serca głazu
Puścić płazem
O nim myśli
Słowa drżą
To nie wyścig
To nie broń
Więc poczeka
Jeszcze trochę
I przyrzeka
Żyć odwrotnie
Dźwięki płaczu
Coraz ciszej
W otchłań czasu
Poszły bliżej
Krew uchodzi
Żyły puste
Wzrok dochodzi
Do strony luster
Mózg nie działa
Serce padło
Nikt nie błaga
Już go blado
On załamka
Do poranka
Się zabija
"I znów czeka na mnie żmija"
Komentarze (2)
Bardzo interesujące i dramatyczne.
Bardzo smutny wiersz o nieudanym związku, który już w
zasadzie jest tylko na papierku, ale nie ma go od
dawna w sferze uczuć.
Tak niestety często się zdarza w życiu, msz wierszowi
by dobrze zrobiło lekkie odchudzenie, czyli gdyby był
krótszy, ale wiem, że czasem lubimy słowotoki, u mnie
też on bywa gościem i przegaduję niektóre wiersz, np
mój ostatni też jest trochę przegadany, zatem wiem jak
to jest :)
Dobrego wieczoru życzę :)