Toksyna
Z okna na poddaszu, widok na park.
Przy pierwszej alejce od ulicy,
siadałam często.
Malowałam stary, miejscowy zabytek,
kamienicę.
Pamiętam jak na mnie patrzyłeś.
Zza firanki, jak z ukrycia,
z rumianym chłopięcym obliczem...
Firanka, park, ławeczka na niej ja!
Gdyby miłość mogła wtedy krzyczeć!
Albo śpiewać, tak pięknie jak ptak,
byłbyś najprawdziwszym słowikiem.
Długo nie trwał
ten zaczarowany stan.
Dziś z łatwością sadysty mnie ranisz.
Wiesz dokładnie jak zadawać ból. Kamienica
jest pokryta sadzą.
Między nami omszały mur i cisza...
Ja już nie krzyczę.
ze starej szuflady...
Komentarze (12)
Nie rozumiem ludzi, którzy lubią zadawać ból. Jeśli
musimy z takimi dzielić wspólny kąt to piekło:)
Miłość gdy umiera zawsze boli i z pogardą spoglądasz
na szarą kamienicę..miłość jest piękna a za razem tak
zła. Proza życia punkt zostawiam i pozdrawiam
Życiowy wiersz. Dobra refleksja.
Pozdrawiam:)
Piekne poruszajace slowa pozdrawiam
Bardzo! bardzo-tak +++++
Miłego wieczoru:)
pozbyłabym się "ja" na końcu i "jest" po słowie:
Kamienica.
Nawet fajnie.
Też smutno mi się zrobiło :)
A tak ładnie i słodko się zapowiadało. Selavi,
pozdrawiam na miłą nockę:-)
smutne - ale budzi refleksję czym się różni miłość od
zauroczenia? hm...Chyba właśnie tym.
Ciężko się pogodzić z odejściem miłości, ale musimy
walczyć, by zapomnieć. Pozdrawiam serdecznie.
smutno mi się zrobiło:((Pozdrawiam:))
smutne, że miłość tak przeminęła