Toń morska
Wynurzam się z otchłani morskiej toni
Wpierw głowa wnet za nią kawałek lewej
dłoni
W obawie przed tym, że słońce mój wzrok
przesłoni
Tak długo w otchłani czarnej przebywałem
O słońca blasku już zapomniałem
Przez palce prawej dłoni nad toń morską
wyciągniętą
Spoglądam na plażę spośród innych wyklętą
Nikt na niej nie leży nie opala swego
ciała
W głębi wyspy tuż za gęstwiną zieleni dom z
czerwonej cegły się wyłania
Chciałbym dopłynąć do wysepki, lecz
wszystkie mięśnie odmawiają
posłuszeństwa
Brak mi woli walki i chęci nad swymi
słabościami zwycięstwa
Podmuch wiatru łaskoczę moją głowę
przelatuje przez palce wyciągniętej
dłoni
Niebo za kilka chwil łzy swe uroni
Nade mną zbierają się burzowe chmury
Zmuszają mnie do zanurzenia się w ciemnej
otchłani po raz wtóry
Rany me już wodą wypełnione
Pora się poddać skończyć ze sobą przestać
myśleć, że moje życie może zostać
odmienione
Kto zapłaczę za mną, choć łzę smutku pełną
uroni
Ja sam i bezmiar ciemnej morskiej toni
Do mych nozdrzy nagle znajomy zapach
dociera
Biorę głęboki wdech wypełniam nim swe płuca
a czas zdaje się zamiera
W trzewia me wchodzi i w myślach promyk
nadziei płodzi
Myśl szaleńcza zaraz się we mnie urodzi i
chęć do życia pobudzi
To zapach kobiety która tak wiele dla mnie
znaczyła
Lecz mnie już dawno opuściła
Czy to możliwe że tam na tej wyspie żyje w
samotności
Być może moje zmysły tracą swe zdolności
Węch mnie wodzi na manowce
Wnet słyszę głos co z wiatrem zdaje się
podróżować
Głos który ciarki we mnie zbudza i zezwala
mym pozytywnym myślą wywędrować
Jeszcze raz spojrzawszy przed siebie na
wyspę która jawi się na horyzoncie
Płacząc chowam dłoń która już nie musi mnie
od słońca chronić ponieważ zasłoniła je
szarych chmur poszycie
Danaidowe moje staranie gdy elegijny wiatr
me mokre czoło całuję
Mąci euforię zamieniając ją w dysforię, mym
siłą ujmuję
Tracę siły pod auspicjami śmierci się
znajduję
Tonę
Zamieram, nic już nie czuję
Komentarze (1)
Nie tak szybko, pomecz sie jeszcze z nami