Tortura
Mam nadzieję, że nigdy tego nie przeczytasz. Natomiast jeżeli stanie się inaczej, może mnie będziesz chciał zrozumieć.
Delikatnie dotykam Twoich dłoni.
Opuszkami palców muskam,
głaszczę,
bo nic nie potrafię powiedzieć.
Twoja dłoń nie reaguje.
Nic nie słyszysz.
Odsuwasz się.
Wiem, nie chcesz mnie.
Jestem obcym w Twoim życiu.
Kochasz mnie?
Czy z litości
nad beznadzieją mego istnienia
udajesz, że tak?
Nieważne.
Liczy się to, że jestem problemem.
Moja obecność
ciągle Cię męczy.
Moja beznadziejna miłość
daje tylko złe rzeczy.
Ona sama jest zupełnie nieważna.
Wciąż psuję ci humor
samym tylko tym,
że jestem
i
kocham.
Jesteś ciągle zirytowany,
bo nie umiem żyć.
Za póżno wstaję,
bo nie chcę
kolejnego przykrego dnia.
Nic nie robię,
bo dotknę- i robię źle,
a Ty sam zrobisz to lepiej.
I musisz poprawiać.
Nie odpychaj mnie po kawałku,
raniąc każdego dnia na nowo.
Specjalnie ignorując
i traktując jak
niedorozwinięte dziecko.
Naucz mnie żyć wspólnie,
nie krzykiem, zadawaniem psychicznego
bólu,
nie żądaj wszystkiego od razu.
Myślisz, że mi z tym dobrze?
Że do niczego w chwili obecnej
się po prostu nie nadaję?
Albo wreszcie odrzuć mnie całkowicie,
wygoń ze swojego życia
i pozwól ze wszystkim skończyć.
lepiej, by przez parę chwil było ci źle beze mnie, niż cały czas ze mną obok.
Komentarze (2)
Trudna sprawa te tortury -trudno przewidzieć co
najlepsze z góry-pozdrawiam.
nie wszystko jest takie jak Ty to postrzegasz, ale
wiersz mi się podoba...