Tragedia drewniana
Dla dzieci - tych dużych i małych...
Była sobie sosna mała
Co do nieba rosnąć chciała
Więc wyciąga się ku słońcu
Bo dosięgnąć go chce w końcu
W ziemię korzeń długi puszcza
By wciąż rosnąć, być wciąż grubsza
Nie chce bać się wiatrów srogich
Więc głęboko prze odnogi
Mija roczek, drugi, trzeci...
Jak ten czas powoli leci!!!
Tak się biedna bardzo stara
Rosnąć...rosnąć...pełna para!!!\
Ale na próżno tak się wytęża
Wciąż jest tak wiotka, nie potężna
Ale gdy minął ósmy jej roczek
Stała się piękna a nie wymoczek
Gałązki gęste, soczysta zieleń
Podziwia ją czasem i sarna i jeleń
Puszy się sosna, co roku ciut wyżej
„Hej! niebo wysokie! Jam coraz
bliżej”
Nadeszła zima, wkoło śnieg biały
Zwierzątka pod nią schronienie miały
Lecz co to? Hałas słychać z daleka
Coś w lesie stuka, ktoś woła, pies
szczeka
Nadbiega dzieci cała gromada
Jeden z siekierką , reszta za nim wpada
Wkoło stanęli, złowieszczo się patrzą
I śmieją się z czegoś, w ręce też
klaszczą
Złapali za czubek, do ziemi przygięli
Trzeszczy sosenka, gałązki pogięli
Jeden z siekierką, popatrzył, wymierzył
Zamachnął się z góry i traaach...uderzył
„Gdzie me korzenie? Co tu się
dzieje?
Boli mnie pieniek, ze strachu truchleje!
Gdzie oni mnie niosą? Ja nie mam czasu!
Ja musze rosnąć! Ja chce do
lasu!!!”
I płacze drzewko, z żywicy łzy leje
Z niebem się żegna i traci nadzieje
I wie już ze nieba nigdy nie sięgnie
Nie będzie żyła, że uschnie, zwiędnie
Drewniane serce już bić przestaje
Już nie chce rosnąć, już się poddaje...
Stanęła smutna w rogu pokoju
Cudacznie ubrana usycha w spokoju
Nieba nie widzi, zieleń kolor traci
Igły opadają, wkoło nie ma braci
Usycha samotna, opuszczona, szara
Nawet ostatnia łza złota wyschła,
skamieniała
Minęły święta, jak rosła z zapałem
Tak szybko w dym się zmieniła, stała
się...opałem
I chyba w nagrodę dym z niej wzbił się w
górę
Prosto szedł w niebo, zamienił się w
chmurę
Tak miliardy drzew kończą żywot daremnie
Giną za młodo, dla kaprysu ludzi,
niepotrzebnie
Miast rosnąc przez lata i cieszyć swym
widokiem
Wzlatują ku słońcu szarym obłokiem
Komentarze (4)
Piekne wersy, Bardzo fajnie bylo to przeczytac. Smutny
to utwor ,ale poczulem sie jak dziecko. Dzieki :)
Pozdrawiam
Przepięknie!!!!!
fenomenalny wiersz!jestem pod ogromnym wrażeniem!a tak
swoją drogą,najlepsze są choinki sztuczne!żal mi tych
wszystkich drzew,które giną przez ludzkie
zachcianki!co one komu winne?!
gratuluję!i pozdrawiam:)
jednym slowem brato i chyle uklony
przepiekny wierszyk