Traktat po zmierzchu
noc zatyka nam usta i zmiękcza dłonie
stajemy się sobie bliżsi, bardziej
przylegli
wiesz, świt i tak zgasi gwiazdy,
deszcz rozmyje te wszystkie chwile
uniesień
nasze drogi mleczne. W końcu
umilknie warkot motocykla i rankiem
odprowadzisz mnie do domu i choć
nic nie sprawi, że polubię cię bardziej
choć trochę, to tutaj nocą
koty nie wychodzą na spacer
by gdzieś dojść
lecz żeby poznawać
Komentarze (7)
ironiczna puenta, dobre :)
Spokojny,ciepły ładnie napisany wiersz.+
podoba mi sie.tajemniczy i ciekawe zakonczenie
Cudowny! Wydaje mi się, że bliski mojej poetyce, a na
pewno- duszy. Głosuję...
powiedziałbym, że to traktat o ironii, ale podoba się
:))
Koty mają swoje miejsca, do których wracają. Wiersz z
przyszłości (2008.11.03). Wybacz ironię. Z
przyjemnością czytałem Twój wiersz.
Nie podoba mi się. Oklepany.Nie znajduję w nich
ciekawych metafor ani niczego co moglo by mnie choć
troche zachwycić.