trudny
co dzień zamykam oczy
by przemycić ciszę
chowam się w zakamarki
życiowego cienia
głos w głowie który krzyczy
a ja go nie słyszę
dłonie wznosi do niebios
błagając zbawienia
życie jak łoże tortur
Madejowym zwane
rzuca mnie na stalowe
normy codzienności
a ja w swym małym świecie
proszę o nirwane
i szukam w sobie co dzień
tej lepszej jakości
tłumaczę siebie bronię
nie mam wszystko w d..pie
ktoś mnie zrozumie dotknie
dobrym gestem myśli
wolę swój świat zamknięty
zwykłych dni nie kupię
a rzeczywistość po śnie
kaktusem się wyśni.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.