Trzy cnoty
Dzisiejszy świat wygląda tak jak wygląda
głównie przez nadzieję. Kiedyś, gdy w
rodzinach było kilkoro potomstwa odium
nadziei skupiało się na rodzicach, czy
swoją pracowitością i zaradnością dadzą
radę potomstwo wyprowadzić na ludzi.
Rodzice przez to byli najważniejsi,
najmądrzejsi i dla potomstwa stawali się
naturalnym wzorem do naśladowania. Dziś
świat stając na głowie zmienił również
obiekt którym się zainteresowała nadzieja.
Obecnie gdy w rodzinach najczęściej jest
jedno dziecko, to one skupia na sobie całą
nadzieję świata, gdyż jedynie one
potencjalnie łączy nas z kolejnymi
pokoleniami. One jest najmądrzejsze, one
chronione jest od stresów życia, one jest
zawsze zmęczone i przepracowane przez co
nie ma na nic czasu. One ma jedynie prawa,
gdyż wszelkie obowiązki odrywają go od
głównego celu, czyli bycia gwiazdą. Ono
wymaga ciągłego wsparcia i z chęcią by
zachować komfortowe warunki współżycia to
nie dzieci od rodziców, ale rodzice od
dzieci czerpią życiowe idee i wzorce.
Nadzieja miesza wszystkim w głowach gdyż
umiera ostatnia i nawet pokaleczeni
niepowodzeniami nie przestajemy liczyć na
cud, choć przez cały czas deklarujemy iż w
cuda nie wierzymy. Zatem nie miejmy
pretensji do świata żeśmy go tak urządzili
i nadzieję postawiliśmy na głowie.
Miłość stała się niepopularna, przecież
ułamek procenta nienawiści kończy się
miłością, a zakończenie zdecydowana
większość miłości rodzi nienawiść. Często
pytamy, po co kochać, jeśli po miłości
pozostają podobne ruiny jak po nienawistnej
wojnie? Po co kochać jeśli by ją nakarmić
musimy ciągle zabiegać o względy i usilnie
pracować nad jej kondycją, a nienawiść gdy
się raz zrodzi, karmi się sama czasami
nawet zapominamy czym. Miłość jest niepewna
i budzi w nas zazdrość, pewnie dlatego
coraz więcej ludzi kocha się w swoim
odbiciu w lustrze, choć spoglądając głębiej
w rozbiegane oczka pełne pozostałości
małych świństewek nie lubimy siebie. Po co
kochać i cierpieć jeżeli w prosty sposób
możemy to uczucie zastąpić surogatem.
Płochą namiastką w postaci pieska lub kotka
na którego przelewamy odium uczuć
kłębiących się w naszym sercu i przy okazji
nie musimy o nic zazdrościć i zawsze
będziemy pewni że nasze uczucie będzie
bezwarunkowo odwzajemnione. Tak już jest i
nie zmienia tego nawet pewność, że bez
miłości nasz świat upadnie. My jednak coraz
częściej wybieramy leniwy komfort.
Wiara jest niepopularna. Mało kto ją lubi,
gdyż odbiega od ponurej rzeczywistości.
Wiara zawsze dotyczy zjawisk pięknych i
wzniosłych. Nikt nie powie iż wierzę w to
że mojemu sąsiadowi (nawet najbardziej
nielubianemu) spadnie cegła na głowę, gdy
będzie szedł ulicą. Wierzymy w miłość, w
ludzi, w Boga, w zbawienie. Wierzymy że
wyzdrowiejemy, że nasze dzieci osiągną
sukces i we wszystko co chcemy. Wiara
pomaga nam pokonać wszelkie przeciwności.
Jest celem naszego życia. Bardzo często
jednak to zapatrzenie trwa do czasu gdy z
wytęsknieniem czekamy na profity, chociaż
gdy terminy mijają, a nasze wyobrażenie
jest coraz bardziej odległe od
rzeczywistości odrzucamy ją jak porwaną
koszulę. Obrażamy się na to, że ktoś kto
nadzoruje proces realizacji przedmiotów
naszej wiary, nie wykonał tego co się w
naszej głowie zrodziło. Tak jakbyśmy do
końca wiedzieli co jest dla nas najlepsze.
Jednak mądre powiedzenie mówi „ Jeśli
chcesz Boga rozśmieszyć, opowiedz mu swoje
marzenia”. Nie chodzi tu o to że Bóg jest
przewrotnym bytem który ciągle nas
doświadcza, ale o to że On jak nikt inny
potrafi odczytać konsekwencje pewnych
zdarzeń. Pewnie wielu marzyło by poślubić
mis świata, a przynajmniej najpiękniejszą
dziewczynę w szkole. Chociaż usilnie w to
wierzyli to spoglądając po latach na
historię jej życia dość często dziękują za
to że zostali od tego „szczęścia”
uchronieni. Jednak to nie do końca wypełnia
problem. Po prostu należałoby czasem
Opaczności pomóc, a nie tylko czekać na
cud. To tak jak z pewnym Ickiem, który
złorzeczył Bogu iż nigdy nie dał mu wygrać
w lotto. Bóg w końcu przyszedł do niego we
śnie i mówi. „Icek ty daj mi szansę. Zagraj
chociaż raz”. Każdy by chciał wiary która
by była połączona z dowodem, jednak dowód
sprawia że wiara umiera, a wtedy jej
miejsce zajmuje pewność. Chcielibyśmy wiarę
ubrać w szaty mędrca spoglądającego przez
szkiełko. Ale tak się nie da.
Komentarze (10)
Piszesz o wierze, nadziei i miłości. Jednak (choć
Kościół mówi, że to są cnoty) nie zawsze to jest
prawda. Każdy z nas w coś wierzy, ma jakąś nadzieję i
coś lub kogoś (najczęściej siebie) kocha. Ale takie
wiara, nadzieja i miłość rzadko bywają cnotami.
Zapraszam na swoją interpretację wiary nadziei i
miłości:
https://wiersze.kobieta.pl/wiersze/wiara-nadzieja-milo
sc-544747
tekst do dogłębnej analizy
zastanawiam się nad wiarą
w nawiązaniu do obecnej totalnej opozycji
przecież wierzą że owym "..." tak po sąsiedzku
"spadnie cegła na głowę, " bo jeżeli ich przekonanie
nie jest WIARĄ to będą nici...
bardzo fajne przemyślenia. I zgadzam się z nimi,
szczególnie z tymi o dzieciach (dziecku)
ciekawe przemyślenia w kilku punktach trafne
Mądre, ważne przemyślenia:)
Wiara, nadzieja i miłość.
Dziecko jest światłem, jest błogosławieństwem jest
nadzieją.
I to bez żadnych jeszcze osobistych zasług- tylko i
tylko dlatego że jest.
Wiara- wierzę i to się nie zmieni.
Bóg to nie koncert życzeń i spełniania zachcianek.
Ale też jest tak- 'kadry rządzą"- w Kościele- i co
robią.
I ci zwykli wierni, my, nic do powiedzenia nie mamy.
Miłość- po co kochać? Bo miłość to kwintesencja życia,
jak oddech potrzebna.
Choć nie ma też gwarancji że ruiny pozostawi- tak
czasem jest.
Ludzie są różni, nawet przyjaciel może zadrwić.
I też jest tak, że nie da się kochać wszystkich, da
się lubić- tolerować.
Fajnie napisane, zatrzymały mnie te refleksje. Ze
wszystkim się zgadzam.
Pozdrawiam serdecznie :)
Twoje pisanie zatrzymało i niestety muszę się zgodzić
z tym co piszesz. Pozdrawiam
Z zaciekawieniem zapoznałam się z Twoją refleksją.
Życzę udanego dnia z pogoda ducha:)
Podobają mi się Twoje dywagacje i z większością się
zgadzam. Co do dzieci, ja moje zadanie w tym zakresie
wykonałem z nawiązką, ale zobacz takie kraje jak
Jemen, Afganistan i wiele innych podobnie biednych, w
których w ciągu ostatnich 50 lat liczba ludności
zwiększyła się czterokrotnie, a szturm na Europę z
każdym rokiem jest silniejszy. Nowa wędrówka ludów już
jest przy naszych granicach.
Pozdrawiam z podobaniem.