Trzy limeryki osobliwe
Żonę Alżbetę miał Jan na Helu,
tak mi się zwierzał: mój przyjacielu,
co rok śluby odnawiam
i tak się zastanawiam:
Mówić mam: Alu czy może Elu?
Flegmatyk Alojz spod małej Spały,
etat w zoologu dostał wspaniały,
lecz dostał wypowiedzenie.
Kiedy był czas na karmienie,
żółwie mu wszystkie pouciekały.
Helcia wraz z Kotkiem była na Krymie,
potem we Francji i wreszcie w Rzymie.
Idylla trwała słodka,
aż wyciekł sekret Kotka.
Faktycznie Adolf miał on na imię.
Komentarze (22)
3 x na tak :)+
Wszystkie świetne,
ale pierwszy the best
pozdrawiam Maćku
:)
Pierwszy najlepszy, pozostałe z potencjałem:))))
jak zawsze świetnie
Bardzo dobry tytuł, bo limeryki faktycznie osobliwe.
Pozdrawiam:)
Witaj Maćku:)
Zawsze potrafisz rozbawić czytelnika:)
Pozdrawiam:)
Super:)
Pozdrawiam:)
1. Mój patent - jak nie wiem jak się zwrócić do miłej
mi pani - mówię po prostu kochanie, kotku itp.
Natomiast przy odnowieniu ślubów koniecznie pełnym
imieniem, choćby było najdziwaczniejsze.
2. Pamiętam dowcip o żółwiach. Opowiadano go o
premierze Mazowieckim.
3. Nie wiem, czy już wolno nadawać imię Adolf. W
późnych latach 60. mój znajomy, u którego jest to
tradycyjne imię rodzinne musiał załatwić nadanie
takiego imienia synowi przez sąd, bo USC mu odmówił.
A to dobre :)
Świetne są wszystkie 3 :)
Pozdrawiam serdecznie Maćku :)
Świetne jak zawsze Maćku, pozdrawiam serdecznie.
rzeczywiście osobliwości :)
pozdrawiam :)
Extra ;)
Fajne! :)
Udane...pozdrawiam Maćku.
skupiłam się na żółwiach (chwytałam je)