Trzy razy
Raz pierwszy
Nie chciałem
Nie mogłem
Nie raczej
Właściwie tak wyszło
Nie spojrzałem w Jego stronę
Wieczorową porą
Nie spojrzałem w Jego ciało
Ni w krew Jego przeczerwoną
Wprost przeszedłem obok
Niewidziany
Niesłyszany
W ewangelii bez udziału mego
W uczcie by nie zdradzić
Raz drugi
Dziwny był
Jakiś taki
Niepoznany i szczęśliwy
Z tym uśmieszkiem
Z tym bogactwem
Wyciągnąłem dłoń
Po to co nie było moje
Nie nie zgodził się
Wziąłem sam
Raz trzeci
Zabiłem
Tak zabiłem go
Ja zabiłem
Protestował wciąż
Wypuściłem z niego życie
Na powierzchnię
Wprost w me ręce
Jeszcze patrzył
Miał nadzieję
Wyciągnąłem nóż
Bez serca
Nie oddychał
Gwiazdy gasły
Noc spokojna
Noc wesoła
Świt
Nie piał kur
Nie płakałem
Ani gorzko
Ani słodko
Nawet nie wiem
Czy sam chciałem
Nawet nie zdążyłem
Ogrzać się
Wstałem
Odszedłem
W drżącą dal
Nie pamiętam czy
Nie pamiętam jak
Gdzie i kiedy i dlaczego
Nie pamiętam powrócenia
Komentarze (1)
A już myślałem ,że wiara zanika - a tu następny Piotr
poszedł drogą imiennika; wpierw po trzykroć się wyparł
Jezusa - obecnie swą wiarą sam siebie wzrusza!