Trzy życia
Idę drogą obłąkanych dusz.
W koło ciemność, chłód i kurz.
Widzę martwą duszę człowieka,
Człowieka, którego przed swą duszą
ucieka.
Widzę schody, zimne, betonowe, jak grób.
Schowam się, bo nie chcę być świadkiem
samobójstwa prób.
Krew na ścianie oświetla mi drogę,
Lecz jak zwykle na mej drodze ktoś podstawi
mi nogę,
Ktoś sypnie solą w oczy, piaskiem w twarz
uderzy,
Zmiesza z błotem ciało, jakby mu było
mało.
Ja wstanę, nie poddam się, choć krew oczy
me przyciemnia.
Podniosę głowę i pójdę dalej, bo Ciebie już
nie ma.
Lecz odwracasz się znowu, wzrokiem mnie
zabijasz.
Twe czerwone oczy, gniew i zło nimi
przesyłasz.
Cofam się jak najdalej, byś mnie nie
dosięgną.
Ty wykonujesz ruch ręką. Moje oczy
więdną.
Upadam. W kałuży krwi się topię.
Ostrze przebiło me serce. A ty czekasz aż
skonam.
Moje ciało sztywnieje. Umieram powoli.
Odchodzę w zaświaty wbrew mojej woli.
Wygrałeś! Tak można by powiedzieć,
Ale życie nie kończy się po obiedzie.
Jeszcze deser i kolacja. Jeszcze
powalczymy.
Mam tyrzy życia, kto później wygra-jeszcze
zobaczymy.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.