Ty
Mój Anioł stróż miał połamane skrzydła
a ja skostniałe dłonie
Nie czułam ciepłego oddechu tylko lodowate
skry
rozrywające serce co rano pod powiekami
Czas bez Ciebie cierpliwie zapełniałam
papierosami i perfumami obcych mężczyzn
Między nocą a dniem zagladałam w twarze
ludzi szukając Twych żrenic
Aż w końcu przyszedłeś...
Z rdzawym pobrzękiem pustych szklanek
Z kieszeniami pełnymi dojrzałych
kasztanów
Dziś rodzynki Twych słów przegryzem przed
snem
zasypiając co noc z Twoim oddechem na
karku
A więc Cię mam
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.