Tygrysek
Kiedyś dawno pod topolą
Zapoznałem się tak z oną
Piękna była niesłychanie
Piękne włosy, usta, łanie
Nie dorównały jej swobodą
Kędy szliśmy tak nad wodą
Mały wtedy jeszcze byłem
Z uczuciami się nie kryłem
Więc brałem ją za rączkę
I ciągnę ją na łączkę
Gdzie pośród fal burzanu
Mówić można wszystko Panu
Nauczony jednak ongiś
Mówię najpierw: tygryś
Słuchaj mnie uważnie
Mam do Ciebie tak pytanie
Czy ty lubisz mnie troszeczkę
Czy może nawet ciupineczkę
Będąc w błędnym przekonaniu
Że oszczędzi na konaniu
Mojej duszy jak i serca
Wziąłem Pannę tą w objęcia
Mając za nic me starania
I się mycie, ubierania
Wprost mnie w twarz potraktowała
Chociaż taka jeszcze mała
Mówi na te słowa proste
Kocham Cię, ale odstęp
Musi być
Z całowania więc nic
Przemyślałem, zapłakałem
Ale się nie poddawałem
Przez te lata wszystkie straszne
Wciąż liczyłem dni te ważkie
Gdy z mą lubą spotykałem
I jej uśmiech podziwiałem
Jednak szczęścia nie doznałem
Choć prosiłem, tak skomlałem
Za nic mając moje anse
Wciąż woziła się z awansem
Ach, charakter ma z pewnością
Jak tu do niej dojść z miłością
Ale sposób jest i taki
Być cierpliwym na jej znaki
Zakochania i oddania
Zawsze dawać do poznania
W atmosferze więc szczerości
Za lat kilka u mnie gości
Mówię do niej w takie słowa
Mówię dzisiaj, krótka mowa
Nic na to nie poradze
Że z miłości zmysły tracę
Ona wreszcie sens poznała
Życia to najwyższa władza
Uczucia najwyższe ze wszech miar
Boga to najznakomitszy dar
Odtąd ją Tygryskiem zwę
Za ten upór, za ten wkręt
Ale nigdy nie zostawię
Mojego kochania
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.