Ucieczka od szarego świata
Absurdalnie cichy świt
z filiżanką kawy w tle,
gdzieś mi niedbale przez palce ucieka.
Wychodzę z domu, kupuję gazety.
Znowu spotykam tego samego, co wczoraj
człowieka.
Ciężkie odgłosy miasta walą w moją
głowę,
gdzie jeszcze niedawno sen gościł.
Ktoś przez komórkę krzyczy nad moim
uchem,
Ktoś miota przekleństwa, bo bardzo się
zezłościł.
Wepchnięta w autobus, patrzę przez
szybę,
jak „mrówki” wędrują po
chodniku.
Ulica huczy jak stary parowóz.
Jakiś biedak szuka puszek w śmietniku.
Czasem zieleń drzew tylko sygnalizuje,
że jeszcze nadzieja istnieje.
Niektóre drzewa jednak usychają.
Ludzie bezmyślnie niszczą nadzieję.
Marzenie jedno przemyka w myślach
codziennych,
by wyrwać się z tego, co szare
i uciec stąd w nieznane,
gdzie niebo ma kolor błękitu
i czeka morze rozgrzane.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.