Udręka
Swiatlosc nocy, a ciemnosc dnia,
Ogarnia jego glowe,ogarnia jego swiat,
Opetany przez widmo zla,
Nie w pelni swiadom co sie dzieje, odczuwa
strach,
Nawet doba,trwa juz dwudziestą piątą
godzine
Nawet rok przekroczyl czterysta dni, co
dziwne
On nadal w blasku slonca,odmawia swa
modlitwe,
Choc szatan niszczy go od srodka,nie
zostawiajac nawet na chwile
Z nieba zamiast deszczu, krople łez spadaja
na ziemię,
To lzy tych, ktorzy odeszli,ich krzyki
rozpaczy nadaja swiatu dziwne brzmienie
Kropla z niebios spada delikatnie na jego
twarz,
Zamieniając sie w krew, ktorą czuł on juz
nie raz,
Tajemniczy On,przetarl tylko czoło ręką,
A wszystko mimo bólu innych, ktory odczuwał
sam,
Znikło,
Choc bylo udręką
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.