Usta czy dusza
To są moje usta własne,
Wydawać się może pierwotnie
Własne usta dzielę jednak
Na odcinki
Intencjom ludzkim
Poświęcone.
Pierwszy, którym Ciebie całuję,
Chmury rozdmuchując skrupulatnie
Nad żyzną doliną Twojej twarzy
I gdy modle się, tak półgębkiem
Gdy proszę, obiecuje i gwiżdżę na
monstrancje.
Drugi, którym układam zdania
Po wielokroć złożone
Z wyrazów uznanych za nietaktowne.
Trzeci, którym w zmierzch
Rzucam powiedzonka pozornie istotne
Papierosa trzymam i artystycznie
Się z nim obnoszę.
Czwarty, który jak ziemia niczyja
Skrywa, niewyartykułowane pragnienia
Poluzowanej głowy, co przez usta
Szpetnie i zabawnie się rozdyma.
Piąty wreszcie, którym wielbię
Wynosząc na ołtarze, marzę
Matkę rozumianą podwójnie, czasem
O tak trudnym twarzy
Wyrazie
Komentarze (1)
Naprawdę bardzo dobry wiersz, świetnie zobrazowana
zmienność ludzka w zależności od sytuacji.
Pięknie.