Usta zaś, szeleszczą pocałunkami
Jesień… w mym sercu od zawsze.
Wiem! Co znaczy więdnąć jak drzewa.
Wiem! Co znaczy gnić w stercie
zgliszczy,
uczuć, co miały być…
Spadł z drzewa, kasztan rozbity,
wilgły deszczem z mych oczu,
tkliwy wiatrem z mych myśli,
suchych…
Ręce w kieszeni, wzrok wiatrem zerwany,
kroki śliskie od liści,
takie były czasy…
Coś się jednak stało z jesienią.
Przyjaciel jej wiatr zrywa liście
na tęczę co wiosna przyjdzie,
dla Ciebie, dla Mnie, dla Nas…
Wiejemy tam gdzie idą liście.
Park nie tak dawno żywy od wielu galopu,
dziś żyje naszymi kroczkami,
a my malowanymi uliczkami,
a my błogosławieni kolorami,
kopiemy suche liście.
Usta zaś, szeleszczą pocałunkami.
Usta zaś, Szepczą:
WIECZNE WIETRZNE UCZUCIE!
Dla M.

Prekursor

Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.