w ustach spękanych
częściej bywam zachłanny, niż senny
wszystko jest lepsze niż niepamięć żaru nad
ranem:
łagodnie rozsuwam miękką ciszę biodrami
bez pośpiechu dla dobra sprawy
na wpół dziki lecz oniemiały
niebaczny wściekle przekornej ściany za
nami
- zawsze tak się starałem by grały
orkiestry dęte
ponad naszymi oddechami
zapanowałem nad kubkiem bezsennej kawy
nasze są alejki o zmroku
błysk słońca gdzieś na garbach bloków
i wariackie wyprawy do parku po spokój
- podchodzę tam choć dla zasady stwarzam
wrażenie
tańca ku czci ociężałych bogów
... tym, co wolą nożyce cenzorskie, niż łzę w oku
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.