Vanitas
Marność nad marnościami
I wszystko to marność
Diabeł ze skrzydłami
Zbożna figlarność
Upadłe radości
A smutki wyniosłe
Rzucono kości
Lecz nie jest to proste
Dłoń uniesiona
A wcześniej umyta
Choć uchylona
To żegna, nie wita
Laury na skroniach
Nie błękit w tętnicach
Powóz przy koniach
Lecz zginął woźnica
Warkocz obcięty
W powietrzu tragedia
Ktoś jest przeklęty
Nie - boska komedia
Oszustwo po prawej
A kłamstwo z lewicy
Z ofiary bezkrwawej
Krew płynie w piwnicy
Popiół zatlony
Gaśnie wystrzeliwszy
Świat cały zwęglony
I pełen jest zgliszczy
Słońce zachodzi
I nigdy nie wzejdzie
Kto teraz odchodzi
Spowrotem nie wejdzie
Winy wyryte
Na duszy żelazem
Już nigdy zakryte
Są im drogowskazem
Na ziemi nie było
I w niebie nie będzie
Co się zdarzyło
Istotne jest wszędzie
Dogoni przeszłość
Dni teraźniejsze
Odsłoni grzeszność
I winy najmniejsze
Kto umarł ożyje
Kto oddycha skona
Kielich wypije
Krzyż na ramiona
I to nie sprawi
Że łaski zdobędzie
Kto nie był prawy
A chce miłosierdzie
Komentarze (7)
Taki troszkę podniosły styl, ładnie uzupełnia
rytmiczność wiersza.
Wciąga, jakby dźwiék werbla. Podoba mi się.
Pozdrawiam
Bardzo podoba mi się wiersz i przekaz.. :)
Wciągająca refleksja skłaniająca czytelnika do
przemyśleń nad istotą naszego życia.
Pozdrawiam.
Marek
Dobra refleksja nad życiem...pozdrawiam :)
ciekawa refleksja nad życiem.
bardzo wymowna melancholia,
(napisałabym z powrotem),
pozdrawiam serdecznie:)
Ten wiersz czyta się lekko i jest bardzo piękny ...