Warszawskie kamienice
Ukochane warszawskie kamieniczki
ściskają podeptane
drobne uliczki
wdzięczne stare kamienice.
Stłumione
miejskim krzykiem ludzi
posępne
od starości nachylone
do warszawskich chudych ulic.
I muzyka tu gra
głośno intensywnie
brzmi w murach
w powietrzu gorącym duchotą,
brzmi dziwnie.
Przejmuje prostotą.
Mądrzejsza o słowa
których nauczył szary zmęczony
kamień.
Dźwięk kładzie się przytulony
do ścian
i gaśnie gdzieś w żółtej trawie.
Tu wszystko jest inne
przedwojenne
czysto niewinne.
Świat tonie
w czerni tonie w bieli
Blade słońce płonie
równie tak blado.
Wątłe cienie rzucone
z ołówkowych drzew
wprost na ciemny chodnik spadły.
Cisza zerwana, pięknem poruszona.
Ptactwo nagle wzbiło się chmarą
Ptaki trochę ciepła ukradły
Już spokojnie
ulica uśpiona...
Proszę o komentarz:P
Komentarze (4)
mam wrażenie, że jestem na Hożej, Wilczej a nawet w
niektórych miejscach Pragi, widzę te uliczki i
kamieniczki jak patrzą smutno w głąb studni do której
słońce nie dociera i zazdroszczą dzisiejszym
nowoczesnym kolorowym domom, rozmyślają jaki dla nich
los był srogi.
Bardzo ładnie malujesz wierszem obraz warszawskich
kamieniczek. Wymowny, tętniący codziennością. Podoba
mi się.
Bardzo piękna impresja Obraz ciepły światłocieniem
oddycha i muzyką cyt.Dźwięk kładzie się przytulony
do ścian
i gaśnie gdzieś w żółtej trawie. Dobry wiersz
Brawo!Pozdrowienia:)
Jest w nich nieśmiertelność, przetrwały nazizm,
przetrwały komune i nie dają się kapitalizmowi:)