Wczoraj
Przyszła ubrana na czarno
Z wielką peleryną
I kosą w ręku
Oczy jak dwa węgielki
Kościste żylaste dłonie
Szara z bruzdami twarz
Wyciągnęła palec
Ten wskazujący
Dotknęła zegara
I przesunęła wskazówkę
Do tyłu
Licznik zaczął się zerować
Z sekundy na sekundę
Była coraz bliżej łóżka
Biała cuchnąca
Od wczoraj pościel
Delikatnie migająca lampa
Na szafce zgniły owoc
Nagle złapała za nogę
Pociągnęła do siebie
I pościel spadała z łóżka
Potem już tylko pustka
Zegar wybił godzinę "0"
Komentarze (14)
Nie powinno się bać tego co nieuchronnie nadejdzie,
natomiast trudne są do przeżycia cierpienia w
nieuleczalnej chorobie, tacy ludzie często proszą
Boga, żeby skrócił ich męki i zabrał do siebie.
Ciekawy wiersz, zmusza do przemyśleń nad kruchością
życia, pozdrawiam serdecznie.
witam serdecznie :) dziękuję pięknie za komentarze....
wczoraj nie miałam czasu na dłużej posiedzieć przy
wierszach :) dzisiaj postaram się nadrobić parę
Waszych "nowości"
miłego dnia :)
Dobrze, że ubrana
Trudny temat, ale pięknie podany, iście poetycko.
Pozdrawiam, miło znów widzieć:)
wiersz godny tematu
wolę o tym nie myśleć kiedy wybije ta godzina"0"
pozdrawiam:)
Tak czy inaczej, co ma być to będzie!
Pozdrawiam!
Powiało grozą ale dokładnie kiedyś tak się stanie
ciekawy wiersz
Popraw "wybył" na wybił
Pozdrawiam
Ciekawie i obrazowo to przedstawiłaś. Mówią, jakie
życie taka śmierć, może mniej by było wtedy lęku?
Pozdrawiam Karolinko serdecznie.
Bardzo obrazowo ukazujesz jedyną sprawiedliwość której
kazdy z nas się boi Nikt nie lubi śmierci a ona
przychodzi nie zapowiedzianie i zbiera żniwo
Pozdrawiam serdecznie :)
też się jej boję... chociaż wiem że to
nieuniknione....
pozdrawiam :) i dziękuję za chwilę u mnie
smutne... godzina 0 wolę nie myśleć o tym -
dobrze napisane :-)
pozdrawiam
Okrutny obraz śmierci, niestety taka ona jest.
Serdeczności.
Smutne, ale tak ona jest
Pozdrawiam