Wejście Robo-Toma!
Dziękuję za wszystko bo to dla was i dzięki wam piszę i mam siłę aby pisać.
Dookoła gruzu kupa
i zawaliła się niejedna chałupa,
wtedy wkracza do akcji sławny On!
Hejka, Weronika z tej strony klawiatury i
to właśnie ja będę miała zaszczyt
relacjonować owe zdarzenie. Oj będzie się
działo, oj będzie! - Dobra, ale do
rzeczy.
Właśnie dostaliśmy zawiadomienie z
Casablanki, że na tamtejszy bank, którego
za względu na niewymawialną nazwę w języku
zrozumiałym tylko dla miejscowych Arabów
miniemy ten szczegół. - Wracając do banku,
został brutalnie napadnięty przez kolejne
niedobite bojówki oddziału Zenobiusza
Taliba.
Tylko tym razem zrobili tam prawdziwą
masakrę, tu nie chodzi już o ocalenie
wszystkich, ale uratowanie tych co jakimś
cudem jeszcze żyją.
Budynki wokoło banku zostały zawalone
tworząc barykadę nie do przejścia przez
żołnierzy ani nawet machiny typu czołg.
Czołg by się przebił ale by trzeba użyć
działa i tym samym powiększyliby bilans
ofiar.
Jest tutaj ze mną "Emma"czyli Emilka
uzbrojona po zęby, pomijając standardową
katanę i łuk ma jaszcze kilka pistoletów
oraz saszetkę na pasie w której trzyma
materiały wybuchowe – ona rzeczywiście
powinna iść na odwyk, powaga tylko demolki
jej w głowie, fakt że pożyteczne czasem ale
nie do przesady. Jeśli podczas misji czegoś
nie wysadzi w powietrze to chodzi zła jak
osa przez tydzień i szuka okazji na
łubu-du. Mało tego rąbnęła Tomkowi, mojemu
mężowi, jakby kto nie pamiętał wybuchowe
strzały, a chyba pamiętacie z poprzednich
misji jakie one robią kosmiczne boom. To
się nadaje na odwyk i to jak w mordę
strzelił.
Przylecieliśmy do Casablanki naszym
śmigłowcem na napęd odrzutowy, a pilotował
nie kto inny jak Andrzej! - to tak jakby
ktoś chciał wiedzieć.
Jesteśmy dokładnie we trzy przed
gruzowiskiem służącym za barykadę, jest z
nami jeszcze Jagoda naszą zmiennokształtną,
ale teraz jest w postaci jaguarzycy czyli
Łapa!
Zlustrowałam to pobojowisko z góry na dół
obmyślając plan i wymyśliłam jak się przez
nie przedostać. Podeszłam do włazu od
kanalizacji i uniosłam go, po czym
odrzuciłam dwa metry dalej.
– O nie! - zrzędziła Emma. - Werka znowu
brudna robota, daj spokój...
Rzuciłam jej miażdżące spojrzenie, więc
musiała dać za wygraną.
Przebyłyśmy drogę pod gruzami w
śmierdzących odchodach Casablanki, ten
smród. Będę tydzień się myła. - Ale gdy
tylko dotarłam z nią pod właz wychodzący po
drugiej stronie wdrapała się po drabince do
niego i uniosła dziesięć centymetrów aby
się rozejrzeć.
– Wera! - powiedziała zaszokowana Emila.
- Nie jest wesoło, tu jest przynajmniej
setka terrorystów z turbanami ze słynnym
"Z" oznaczające Zenobiusza. Znowu przewodzi
nimi jakiś fanatyk – przełknęła ślinę. -
Mało tego, wszyscy są uzbrojeni i to jak!
Poza znanym i lubianym AK-47 mają też
bazooki i pojazdy bojowe z kaemami. To
normalna inwazja jest, Wera same nie damy
rady, dzwoń po gwardię!
Zaśmiałam się bo wiedziałam o co jej
chodzi. Emma była przerażona i chciała bym
wezwała posiłki i to znaczne. Nie będę nam
potrzebne, wystarczy nam jedna osoba, mój
małżonek, Tomek Sarevok!
Podniosłam rękę do ust i naciskając kilka
razy na zegarek powiedziałam twardym głosem
mogącym kruszyć kamienie:
– Tomek, kończ to ładowanie i przybywaj!
Czas na łubu-du!
Emma chwilkę potrzebowała zanim
załapała o co chodzi. Ta ma rułę...
normalnie masakra. Dopiero gdy jej ten
zawias minął oznajmiła uradowana:
– Wezwałaś Tomka! Już on, odkąd jest pół
cyborgiem to – myślała chwilę i wtedy jej
uśmiech zrobił się jeszcze szerszy. –
Usmaży ich arabskie tyłki na ich własnych
jajach!
Ale zaraz potem odezwała się do mnie z
wyrzutem:
– Ale żebyś choć raz do mnie tak
powiedziała, że czas na łubu-du... a ty
nie, tylko wyzywasz mnie od
wybucho-maniaczek. Pogadamy w domu bo...
Tu jej przerwałam unosząc dłoń.
– Bo potrzebujesz odwyku od tego
hajcowania dynamitem!
Chwilę to trwało, ale tą studzienką
kanałową, którą weszłyśmy wskoczył Tomek z
łukiem na plecach, wysuniętym podwójnym
ostrzem z prawej dłoni i okularach z jednym
szkłem, bo drugie było matowo białe mające
funkcję Internetu, podczerwieni,
lokalizacji, prześwietlenia przestrzeni i
ludzi oraz laserem, poza tym jeszcze masą
innych spraw, które kryły się w jego
praktycznie niewidomym prawym oku,
nazywanym cyber okiem.
– Dobrze, że jesteś, idź i załatw tych
terrorystów swoją bronią specjalną, czyli
tak zwanym znakiem firmowym – powiedziałam
i cmoknęłam go w policzek. Emilka też go
cmoknęła tym zafundowała sobie zgromienie
przez mój wzrok.
– To na szczęście – usprawiedliwiała się
Emma z uradowaną miną i pokazała mi
język.
Wtedy kopnęłam ją w szlachetne cztery
litery i powiedziałam z sarkazmem:
– To też na szczęście!
Gdy Tomek wyszedł na powierzchnię
wysuwając tytanowe opancerzenie z łopatek
na plecach, które owinęło się niczym zbroja
wokoło niego. Teraz wyglądał jak prawdziwy
cyborg – nastąpiło wejście Robo-Toma.
Zaśmiał się gardłowo, a echo poniosło
jego śmiech po całym pobojowisku. Następnie
stanął w rozkroku i z jego nad krocza
wysunęła się teleskopowa lufa wielkości
rakietnicy, po czym lekko cofnął lędźwie i
gdy wykonywał ruch w przeciwnym kierunku
zakrzyknął : HEADSHOT!
Nastąpił oślepiający błysk niczym bomba
atomowa wystrzelona z armaty. Trwało to
może kilka sekund i gdy pył po wybuchu
opadł nie było więcej zniszczeń, zupełnie
jakby nic się nie stało, poza tym że
wszyscy terroryści leżeli martwi lub
ogłuszeni, Najdziwniejsze jest to że ani
jeden cywil nie ucierpiał podczas ataku
Tomka, znanym jako znak firmowy!
Generał Jusdeski przyjechał nam
gratulować wraz z innymi wojskowymi, ale to
przecież Tomek wykonał całą robotę. Łapa
warknęła, przypominając o sobie. Jak rzekł
generał: Bez nas nie byłoby wejścia
Robo-Toma!
Świat się zmienił, jestem z wujkiem
Stefanem na Cappuccino w FastCofie w
Tychach i właśnie piszę na laptopie ową
przygodę. I pomyśleć, że właśnie dziś 28
Stycznia piętnaście lat temu umarłem i
narodził się RoboTom. Lekarze mnie tak
ochrzcli po wypadku i udanej operacji
zastąpienia brakujących części kości stopem
metalu. I może, wydaje się to straszne i
inni wspominają to jako straszny dzień, ja
się raduję życiem i tym, że bez tego nie
byłoby Robo-Toma i nigdy nie powstałby
oddział Sarevoka. Cieszę się, że jest jak
jest, ale na kolejny szlag nie mam ochoty.
Cieszy mnie to, że daję ludziom radość, bo
jeśli pragniesz cudu to po prostu nim bądź.
Innej drogi nie ma!
Do następnej przygody, hej! (Jeśli dam
radę ją napisać!)
Dziękuję, że jesteście ze mną!
All rights to the stories are reserved
!
Oddział Sarevoka spółka s.o.s.
POZDRAWIAMY
Jeszcze raz dziękuję za wszystko i
pamiętajcie, że moc wyobraźni to prawdziwy
dar, wystarczy jej zaufać, a pozbędziecie
się wszelkich w życiu mar!
Nigdy nie rezygnuj z marzeń,
bo to że coś nie dzieję się akurat
teraz,
wcale nie oznacza, że już nie nastąpi
nigdy!
TOMEK czyli Robo-Tom as WERONIKA
Dziękuję za wszystko, za każdy głos, uwagę i dobrą radę!

sarevok


Komentarze (17)
Jak to wxpaniale znów przeczytać o legendarnej Łapie,
pozdrawiam serdecznie.
Jak to wxpaniale znów przeczytać o legendarnej Łapie,
pozdrawiam serdecznie.
Masz Tomku niesamowitą wyobraźnię i dar opowiadania.
Do następnej przygody... Pozdrawiam :)
Jak zwykle zaciekawiasz swoimi przygodami. Niech się
darzy Tomku :):)
Z wielką przyjemnością przeczytałam kolejną odsłonę
Waszych przygód.
Pozdrawiam Was serdecznie :)
Świetne opowiadanie!
Doskonała narracja w bardzo dobrej fabule.
Przeczytałam z przyjemnością.
Zakończenie pełne optymizmu i tak trzymać!
Pozdrawiam serdecznie
witaj
fajne opowiadanie
pozdrawiam
tak sobie pomyślałam, że taką przygodę fajnie byłoby
posłuchać z zamkniętymi oczami, wyobrażając sobie te
sceny.
Cieszę się, że optymizm Cię nie opuszcza, że masz
wspaniałą wyobraźnię i nią się dzielisz.
Dobra robota RoboTomie! :))
Pozdrawiam z uśmiechem Tomciu :)
Minęło sporo czasu, zanim znów mogłam pogimnastykować
moje mięśnie twarzy, naciągając je od ucha do ucha.
Pozdrówka i dwa uśmiechy, naturalnie po jednym dla
każdego z was. A trzeci dla koleżanki.
Fajna przygoda, rozbudza wyobraźnię.
Pozdrawiam serdecznie :)
Miło było rozsiąść się w fotelu i posłuchać
niesamowitej
przygody.,
Pozdrawiam Tomku i Twoją Ekipę, również.:)
Do następnej przygody!
Miło było tu zajrzeć.
Pozdrawiam :)
Prawdziwie można się rozmarzyć w Twoich przygodach,
które rozbudzając wyobraźnię czytelnika zabierają go w
inny świat ze sfery fantazji.
Obrazowo ujmujesz temat.
Pozdrawiam Robo-Tomka:)
Marek
Z przyjemnością jak zawsze oderwałem się od
rzeczywistości przy czytaniu. :)