Wewnętrzna metamorfoza...
Widzę siebie z perspektywy tylu lat...
Widzę wielką zmianę,to już nie ta dawna
ja...
Kiedyś byłam inna...
Ludzi nie szanowałam...
Kierowałam się instynktem...wygrywać
kochałam...
Porażek przyjmować nie umiałam...
Lecz dziś po latach trenowania...wyzbyłam
się tego zachowania...
Nauczyłam się współczuć i płakać...
Upadać na ziemię i dzielnie z niej
wstawać...
Rozwiązywać problemy a nie w kąt
odstawiać...
Rozmawiać z ludźmi i im pomagać...
Lecz po mimo tego wciąż nie ufna
jestem...
Wole działać rozumem niż sercem...
Planować wszystko skrupulatnie a nie lecieć
z wiatrem...
Powiedzieć najgorszą prawdę a nie
posługiwać się już kłamstwem...
I wciąż mam świadomość że ranić słowem
potrafię...
Wyczuwam granice pomiędzy koniecznym
kłamstwem a fałszem...
Jednak nie raz jeszcze pewnie potknie mi
się noga...zrobię coś wbrew sobie...
Będę żałować...
Lecz wiem że się staram i że niektórzy to
dostrzegają...
Ci najbliżsi którzy moje starania
doceniają...
Bo wspaniałe to uczucie jak żyje się ze
sobą w zgodzie,
W końcu Ja i ja to na całe życie
związek...
Ciesze się że jestem sobą i żyje według własnych zasad...warto się czasem zastanowić nad sensem istnienia i wyciągnąć z tego wnioski...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.