Wieczność
Umierały lasy skąpane w mroku nocy
W modlitwach matczynych
ramionach ojca starego
Umierały
Umierały łąki skąpane w krwi cale
umierały kłosy zboża
Cicho
Pochylone
Umierały
Odradzały się łąki w blasku karabinów
Odradzały się lasy w łzach uciekinierów
skąpane
Odradzały się życia
Zycia co ostatni oddech już dawno dumnie
oddały
Potykamy się niepewnie
O życie
Które się kończy jak ta chwila
A ona jak ból zawsze będzie
Zostanie
Ostentacyjnie
Umrze w tobie
Z krzykiem
Na ustach zostanie …

tayko

Komentarze (5)
Umierały lasy skąpane w mroku nocy
W modlitwach matczynych
ramionach ojca starego
Umierały
Umierały łąki skąpane w krwi cale
umierały kłosy zboża
Piękna liryka
Dobry, refleksyjny wiersz. Wszystko rodzi się i
umiera, taka kolej rzeczy.
Pozdrawiam serdecznie :)
Krąg życia...ciekawie i refleksyjnie...pozdrawiam :)
Najbardziej istotne w tym wszystkim jest chyba to, że
owe piękno potrafi się odrodzić.
Wiersz rozbudza wyobraźnię czytelnika.
Pozdrawiam.
Marek
wszystko umiera (i się odradza)