Wieczorem
Wieczorem,
kiedy słońce nad horyzontem purpurowo
zawiśnie,
usiądziemy sobie na ganku.
Ja przygotuję kawę, taką jak lubi:
małe espresso z bitą śmietanką,
a dzieci jak to dzieci
z pudełka podkradać będą maślane
ciasteczka.
A nocą, gdy nad nami
roziskrzy się niebo gwiazdami,
gdy dzieci w swoich łóżeczkach utulą się do
snu.
Ja jak każdego innego dnia,
przytulę moją ukochaną i pocałuję na
dobranoc.
I uśniemy przytuleni do siebie.
Ciało do ciała,
serce do serca,
dusza do duszy.
Jak idealna jedność - mityczna nirwana;
trwająca, niestety tylko do rana.
Rankiem o świcie, jak co dnia,
obudzi mnie zapach porannej kawy.
I słodki, cichy szept do ucha:
"dzień dobry, kochany...".
Nie pytajcie mnie skąd wiem, ale kiedy
otworzę oczy,
zobaczę nad sobą jej uśmiech taki słodki,
niewinny... uroczy.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.