Wielka Bitwa
Nadzwyczajne
Leśne i Czarne Elfy
Po jednej stronie
Elitarna jednostka Drowów
Pod dowództwem Rataniela
Na pomoc rodakom przybyła
Gdyż Czarny Pan i nękał
Początkowo – bezkrwawo
Z jednej tylko strony
Elfom się powodzi
Bo na swoim są terenie
Potem same porażki
Okupione dużymi stratami
Ale Rataniel nie poddaje się
Wydaje jedną, wielką bitwę
Miał ją wygraną
Doskonale wszystko zaplanował
Wszystko wykonane
Miało być doskonale
Ale pech chciał
Że po stronie wroga
Shaitan objął dowództwo
I przeważył los Sług Ciemności
Elfy ginęły jak muchy
Ginęły bohatersko
Nikt nie myślał o ucieczce
Rataniel najmniej
Ale już wisiał nad nim czyjś miecz
Już coś dźgało go pod żebro
Nie poddawał się
Walczył ranny
Krew upływała
Razem z czasem
Na jego niekorzyść
Ale bronił się
Stanął twarzą w twarz
Z samym Władcą Ciemności
Rangą równi
Dwaj wodzowie
Moc dzieli ich ogromna
Jak przepaść magmą wypełniona
Śmierć czyhała go niechybna
Już kosa wisiała nad jego głową
Błysnął grom
Zagrzmiało potężnie
Oślepiło wszystkich
A gdy już mogli patrzeć…
Przybył Czwarty z Siódemki
Nieznany światu
Znany Elfowi
Stał między nimi
Cichy
Spokojny
Niepozorny
Śmiertelnie groźny
Starł się z Shaitanem
Powalił go na ziemie
I przebił mieczem
Tak po prostu
Czarny Pan powstał
Ale obawiał się go już
Zaatakował
Ale sytuacja się powtórzyła
Tego dnia Czwarty triumfował
Shaitan uciekł
Obmyślać zemstę
Ale Siódemka na niego czekała
Znowu miał się rozczarować
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.