***
Już po wszystkim. Ostatni pocałunek.
Hokeista wychodzi na najsmutniejszy spacer
swego życia.
(„Zróbcie zbliżenie! On
płacze...”)
Siada na ławeczce w bezludnym zimowym
parku.
Na białym tle jest mu do twarzy.
Patrzy na puste lodowisko.
Ale niczego nie widzi.
(„A ona tam została. Leży na łóżku.
Sama.”)
Ostatnie ujęcie. Kamery stop.
Wywołają film.
Facet od montażu wstawi zgrabne litery
„Love Story”.
Zapali malboro.
Czy to był tylko film?
Nie. To się zdarzyło naprawdę.
Bo łzy są zawsze prawdziwe.
Komentarze (2)
krokodyle łzy także bywają-obyś nigdy takich nie
doświadczył!ładny wiersz.pozdrawiam.
Smutny... ale bardzo prawdziwy. Powiem tak: smutnie
prawdziwy. Pozdrawiam...