***
dzień znużony pracą odmętu
przybrał purpurę
w ciemnościach w mroku
jak wędrowiec na rozdrożu zakrętu
przed wyborem decydującego kroku
i znów zjawił się On...
jak gość nieproszony
- nieoczekiwanie
Słońce smutno żywot swój dopełnił
wyciągnął garść złota na...
pożegnanie
i cicho zapłakał nad losem swym marnym
jarzeniowe krople żalem wytłoczył
o Niebo wytarłszy grymasem solarnym
- w srebrzystą smugę gwiazd przeistoczył
nie znam słów nad wyraz tej chwili
lecz gdy przyjdzie życia trwoga
obym się nie pomylił
nie jednak pamiętam te ciszę błogą
lepsza od Orfeusza pieśni
gdzie czas stanął...
nie był przeszkodą...
a życie Ktoś me radośnie kreślił
już wiem dlaczego ćma o ognia goni
choć jej to żywot ukróca
lepiej żyć krótko z dotykiem Twej dłoni
niż długo niby samotna w polu grusza...
Komentarze (1)
Pięknie napisany Tęsknota za uczuciem pięknym pełnym
żaru Na tak Podoba mi się Ma nastrój ciepły i rozmarza