Wiersz bez tytułu
Szedłem przez cmentarz z głową nisko
opuszczoną
zmierzch już majaczył
Nagle oparłem się o swój grób, jak o
tablicę
z dziesiątką Dekalogu
I narodziło się pytanie - cóż ja tu robię
?
wiatr szumiał między literami na
nagrobkach
Komicznie wyglądam w tym grubym, wełnianym
swetrze
wyciągniętym po kolana
Pod ciężką płytą niedokończonych dni i
niewypowiedzianych
w porę słów, KOCHAM, PRZEPRASZAM
Leży mój robaczywy cień, nie wie że patrzę
na napis
wyryty na nagrobku
Choć litery już dawno wyblakły, wciąż
jeszcze widnieje data
zerwania z życiem
Usiadłem na zimnym kamieniu, bo przy moim
grobie nie ma nawet
ławki
Odczuwam ciężkość swego istnienia, oddalam
się, maleję
chcę już spać
Posuń się troszkę ! Mówię sam do siebie,
pora na sen
wieczny sen
A mnie jest tak strasznie zimno.......
Komentarze (2)
To chyba sen...wywołał refleksje.
otrząśnij się życie jest naprawdę piękne
pozdrawiam:)