WIERSZ O MOICH SAMOTNYCH...
Tak jest od zarania mego życia, muszę się
na nie godzić
Są chwile radości, bratania, są chwile
gdzie we mnie gniew wzbiera
Jednego dnia, to anioł, skrzydła ma białe,
innego czarne jak u Lucyfera
Wiem, i to, że do końca życia będę z nim
płynął na jednej łodzi
Mijamy oboje, lata dnie godziny w smutku i
tam gdzie łapią nas dreszcze
Ja dbam o spokój, czystość, on tego się
uczyć musi
Wokoło sadze kwiaty, on, lepiej nie mówić,
muszę złość w sobie zdusić
Bo przed nami wiele, co dnia przygód życia
jeszcze
Najgorsze w tym wszystkim, ze mamy to samo
imię, od ojca nazwania
Ja wypowiadam je tkliwie, on wykrzykuje
przeraźliwie
Namawiam go, by słowa ściszył, by były
tkliwe
To wszystko jak co odzień, mnie do
refleksji skłania
Gdy wieczorem mnie zdrowie do snu, ja
ciemność otwieram
On z za okna, swych kumpli zwołuję i biba
się zaczyna
Ja zasypiając nic nie mogę zatrzymać, to
jak trucizna
Ci co przyszli do niego - śmiech, ja od
tego umieram
W mym śnie widzę jego, kumpli jak smykiem
zdradnie
Penetrują szafy, lodówkę, zżerają moja
wieczerze
Ubierają moje ubrania, paradują w nich, czy
być morze
Budzę się, nic nie ma, to sen, on śpi,
mocno na samym dnie
Pamiętam czasy odległe, te niespełnione w
miłości dziecięcej
Dziś oboje wspominamy, nasze swawole o
których nikt nie wie
Ze wszystko nas łączy, braterstwo miłość, i
nic więcej
Ktoś z boku patrzący, widzi nas, jak
wyrytych w jednym drzewie
Najgorsze w nim to, to, że ma podobny gust
co ja
Widzę piękno, on również, okazuje się, że
to sama kobieta
Już nie chce wymieniać wszystkiego co nas
razem spina
To ani jego ani moja wina
Mamy ten sam ogródek, ja hoduje kwiaty on
sad, tam śliwy
Mamy w sobie coś najpiękniejszego, to krew
niebiesko liliowa
Jednoczymy się w tworzeniu wierszy, szukamy
razem cudownego słowa
A gdy nam się uda stworzyć wiersz naszych
marzeń jestem szczęśliwy
Nie jesteśmy braćmi, rodzeni razem w
pięknym rajskim ogrodzie
Mamy to same nazwisko, imiona po ojcu i
mamie
Byliśmy chrzczeni w tej samej boskiej
wodzie
Gdy jego zobaczysz zawołasz moje imię, bo
on podobny do mnie
Kończy się moje uskarżanie na niego jakbym
dmąc w żagle
By to cośmy razem przeżyli, płynąc życiem
jak na morzu fregata
Nie mam żalu do siebie, do niego, bo
poczułem nagle
Ze będziemy oboje płynęli razem, przez
wszystkie następne lata
Autor:slonzok i on też
Bolesław Zaja
Komentarze (3)
Szczęśliwym jest ten kto potrafi żyć w zgodzie z samym
sobą ( czyli głosem sumienia)... Pozdrawiam
Bardzo ciekawie poprowadzony wiersz.
Refleksje ma podobne jak Anna.
Pozdrawiam
to dobrze jak człowiek sam sobie jest przyjacielem, bo
to znaczy że się akceptuje takim jakim jest.
Z drugiej strony patrząc - nasze myśli potrafią różne
figle płatać, ale w samotności można sobie ze sobą
pogadać.
Bardzo podoba mi się Twój wiersz.
( czy być morze- chyba o to może chodzi)